poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział IV

W poprzednim rozdziale...
Dzieje się coś dziwnego – rodzice coraz częściej przebywają w domu, mimo że kiedyś całe dnie spędzali w kancelarii. W dodatku zabraniają mi iść na imprezę i zadawać się z Charlesem Cooperem. Za to Rachel postanawia się zbuntować i choć też nie może iść, zamierza się wymknąć z domu!  Amber wymyśla sposób na odnalezienie Setha i zabiera mnie w bardzo niezwykłe miejsce – Sensum Orbis. 



Powrót do domu był o wiele krótszy i mniej bolesny. Cukierkowe krajobrazy Sensum Orbis niemal natychmiast ustąpiły miejsca zwykłym budynkom, nad którymi połyskiwały promienie słońca. W normalnej sytuacji zachwyciłabym się tym widokiem – krajobraz miasta nazywałam „ludzkim cudem” – jednak w tamtej chwili Los Angeles wydawało mi się dziwnie szare, jakby przytłumione. 
Oplotłam kolona ramionami i wzięłam głęboki wdech. Nie dbałam o to, że siedziałam na środku chodnika, a przechodnie wymijali mnie z karcącymi spojrzeniami. Nie mogłam uwierzyć, że coś tak niezwykłego w ogóle istniało. Jak ktoś „zły” mógłby mieszkać w takim świecie?
— Gdzie właściwie jesteśmy? – spytałam Amber, która uważnie rozglądała się dookoła.
— Na Dwudziestej Ulicy w Santa Monica, oczywiście. Chodź. 
Szybko pozbierała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła przed siebie, nawet się za mną nie oglądając. Podniosłam się z ziemi i pobiegłam za nią. Czułam, jak mój żołądek wywraca się do góry nogami. Przełknęłam ślinę, żeby jakoś się uspokoić, ale wciąż miałam ochotę zwymiotować. 
— Czyli… To… To coś przeniosło nas tutaj? – spytałam, żeby zająć myśli czymś innym. 
Amber wywróciła oczami zirytowana, ale odpowiedziała:
— Poniekąd. Możesz się przenieść, gdzie chcesz, ale pod warunkiem, że kiedyś już tam byłeś. – Zatrzymała się nagle. – Tu może być. 
Wskazała na niski dom z płaskim dachem naprzeciwko nas. Faktycznie, z góry mogłybyśmy świetnie obserwować okolicę, a murek odgradzający posesję sięgał mi ledwie do pasa, więc bez problemu powinnyśmy dostać się do środka. Pozostawał jednak jeden problem: to był czyjś dom. Gdyby właściciel nas zauważył, zadzwoniłyby po policję. Albo jeszcze gorzej: zacząłby gonić nas ze spluwą lub nożem. Ciekawe, jak Amber wyplątałaby się z takiej sytuacji. 
— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – spytałam, ale mnie nie słuchała. Tak naprawdę już przeskakiwała przez ogrodzenie, nawet nie kryjąc się przed potencjalnymi obserwatorami.
— Amber!
— Wyluzuj. 
Skrzywiłam się. Zawsze byłam wyluzowana.
— Jak niby chcesz się tam dostać, co?
Amber ściągnęła brwi i rozejrzała się dookoła. 
— Jeśli ktoś jest tak naiwny, żeby stawiać sobie taki niski płot, to na pewno… – urwała i przeszła na tyły ogrodu. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko pójść za nią. – Chodź tutaj! – usłyszałam po chwili. – Są schody na dach!
Amber zaczęła się śmiać, ale jej nie zawtórowałam. Poczułam naturalną sympatię do człowieka, który tam mieszkał. Wyobraziłam go sobie jako łagodnego i niewiarygodnie ufnego, skoro pozostawił innym ludziom niemalże zielone światło do wejścia na górę. A fakt, że razem z Amber ową ufność wykorzystywałyśmy, sprawiał, że czułam się źle. 
— A co, jeśli ktoś tu przyjdzie? 
— To akurat jest najprostsze: uciekniemy. 
Amber już była na dachu i rozglądała się dookoła. Wolałabym, żebyśmy nie były aż tak widoczne – któryś z sąsiadów mógłby się zdziwić widokiem nieznajomych na dachu, ale chyba nie miałyśmy wyboru. Rozsiadłyśmy się na skraju, spuszczając nogi wzdłuż ściany i od razu odczułam, że za sprawą wiatru było tam chłodniej niż na dole. Opatuliłam się mocniej swetrem, bo choć zimy w LA nie należały do mroźnych, po południu robiło się chłodniej. 
— Czyli że moi rodzice… – zaczęłam, a kiedy zobaczyłam, że Amber nie ma nic przeciwko moim wynurzeniom, kontynuowałam – są złodziejami czegoś i stworzyli coś, w którym byłyśmy i dlatego nie są do końca dobrzy?
— W dużym skrócie.  
Amber westchnęła. Patrzyła przed siebie, tak jakby od tego zależało całe jej życie i zabawnie marszczyła przy tym nos. Otworzyła buzię, ale szybko potem ją zamknęła. Powtórzyła tę czynność jeszcze kilka razy.
— A co to takiego? – spytałam w końcu.
— Nie mogę ci powiedzieć. – Po raz kolejny obwinęła pasek torebki wokół palca. – I to nie dlatego, że nie chcę. Po prostu fizycznie nie mogę tego zrobić. 
Jak zwykle niewiele z tego zrozumiałam, ale postanowiłam próbować dalej. 
— A ten świat, w którym byłyśmy? Dlaczego w ogóle tam poszłyśmy?
— Tak jak słyszałaś, tamten świat żyje. Cały czas przekazuje sobie informacje, ale nie łatwo jest zrozumieć to, co nadaje. Jeśli twój Seth choć trochę przykłada się do tego, co robi, powinien sprawdzać najnowsze ploteczki Sensum Orbis i wtedy dowie się, że powinien tu zaatakować. 
— A jeśli nie będzie umiał tego zrozumieć?
Amber pokręciła głowa.
— Wątpię. Podałam najprostszy komunikat. 
Zastanawiałam się, w jaki sposób można nauczyć języka drzew. Czy były do tego jakieś specjalne słowniki? A może kursy? Czy w ogóle można było mówić o jakimkolwiek systemie słów czy dźwięków, czy działało to na zasadzie: „poruszę liśćmi tak, jak mi się podoba, a ty się domyśl, o co mi chodziło”.
Uśmiechnęłam się pod nosem. 
— Może powinnyśmy wysłać jakieś impulsy, żeby ich zwabić? – Zastanawiała się głośno Amber. – Jeśli z nie ma z nami prawdziwego złodzieja, nie mają punktu zaczepienia. Musimy użyć energii.
— Ty musisz – poprawiłam ją.
— Na razie. W końcu poruszysz swoje małe iskierki do życia. 
Amber nigdy nie powiedziała mi, o co chodzi z tymi iskierkami, jednak używała tego określenia za każdym razem, gdy wspominała o „energii”. Zgadywałam, że wiązała ją ta sama obietnica, która zabraniała wytłumaczyć mi, o co chodzi z tymi „złodziejami” i im dłużej obcowałam z moją trenerką, tym większe miałam przeświadczenie, że to przyrzeczenie było skonstruowane w wyjątkowo irytujący sposób – „możesz o tym mówić, ale nie możesz nic wyjaśnić”.
Amber za pomocą ruchu palca podniosła pasek torby i zaczęła kręcić nim ósemki. Ta czynność wydawała się nie sprawiać jej najmniejszego problemu i zastanawiałam się, czy rzeczywiście kiedyś będę tak zręczna jak ona. Biorąc pod uwagę, że póki co jedynym skutkiem naszych „treningów” był ból głowy, ciężko było mi w to uwierzyć.
— Chcesz spróbować? – zaproponowała.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Pamiętałam wszystkie wskazówki, których mi udzieliła – zanim za cokolwiek się zabiorę, muszę najpierw odnaleźć „źródło”. Wyobraziłam sobie, jak podnoszę torebkę. Przez kilka sekund czułam mrowienie w palcach i naprawdę uwierzyłam, że może mi się udać. Zacisnęłam zęby.
No dalej…
W jednej chwili dreszcze ustały, pozostawiając po sobie głuchą pustkę. Rozczarowanie i wstyd powoli zagnieżdżały się w moim umyśle niczym bluszcz i z trudem udawało mi się powstrzymać łzy. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłam tak blisko, toteż porażka wydawała się jeszcze okrutniejsza.
— Witam, witam, witam – rozbrzmiał głos za nami i razem z Amber odwróciłyśmy się jak oparzone. 
Nie był to Seth. Nie wyglądał też na właściciela – przypominał raczej włóczęgę, ale nie powinnam oceniać ludzi po pozorach. Mężczyzna przyglądał się nam badawczo, a jego oczy wydawały się błyszczeć. Moją uwagę przykuwała jednak blizna, ciągnąca się od żuchwy aż po wewnętrzny kącik oka. 
— To jest zamknięta impreza – oświadczyła Amber, przybierając nonszalancki ton, ale jej reakcja zaniepokoiła mnie. Jakimś cudem była pewna, że ten człowiek nie był właścicielem, a skoro tak… czy był jednym z nich?
Nieznajomy przekręcił głowę na bok, a długie blond włosy przykryły bliznę. 
— Wydawało mi się, że rozgłaszając to w Sensum Orbis, zostawiłaś mi zaproszenie. 
— Cóż, źle ci się wydawało. 
Amber uniosła wojowniczo głowę, a żeby dodatkowo podkreślić swoją postawę, stanęła naprzeciwko mężczyzny i zacisnęła dłonie w pięści. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że miałaby rzeczywiście z tym facetem walczyć. 
— Przecież ty nawet nie jesteś jedną z nas – zadrwił z niej. – Po co ci to?
— Mam swoje powody. A teraz won. 
W odpowiedzi mężczyzna zaczął powoli iść w jej kierunku. Amber zaatakowała go pierwsza. Rzuciła się na niego jak kotka i oddała celnego kopniaka w podbrzusze – może nie zbyt sportowe, ale, jak mi się przynajmniej wydawało, skuteczne. Mężczyzna pozbierał się o wiele szybciej niż powinien zrobić to zwykły człowiek i oddał cios. 
Potem byli już tylko jedną wielką plątaniną rąk i nóg. Okazało się, że Amber wie o wiele więcej o sztukach walki niż mogłabym spodziewać się po skromnej artystce spod Paryża i zaczynałam myśleć, że na tych naszych spotkaniach jednak za bardzo się obijała. 
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie potrafiłam walczyć i nie wiedziałam, jakie zagrożenie czekało na mnie ze strony tego mężczyzny, a to sprawiło, że w jakiś sposób poczułam się przez rodziców zdradzona. Choć zawsze starałam się zrozumieć ich działania, wtedy doszło do mnie, jak bardzo tkwili w błędzie – nawet jeśli nie byłam „dość dobra”, miałam prawo znać prawdę na wypadek takich właśnie sytuacji. 
Te emocje popchnęły mnie do zrobienia jednej z najgłupszy rzeczy, o jakiej do tej pory pomyślałam. Złapałam za torbę i zawiązałam pętelkę na jej długim pasku. Nieznajomy przymierzał się do ataku na Amber, więc to był idealny moment na realizację mojego planu. Oblizałam górną wargę i niczym niedźwiedź – albo lew czy inne dzikie zwierze – wskoczyłam na jego plecy i zarzuciłam mu robocze lasso na szyję. Niech żyją kowboje!
Mężczyzna warknął i zrzucił mnie na ziemię. Torba wyślizgnęła mi się z rąk, a upadek na moment uniemożliwił mi oddychanie. Usilnie starałam się zaczerpnąć powietrzna, jednak ból był zbyt silny. Nie byłam pewna, ile trwał ten stan, ale zanim uświadomiłam sobie, co się dzieje, leżałam na skraju dachu, unieruchomiona przez nieznajomego. 
— Nie daj mu spojrzeć ci w oczy! – krzyknęła Amber z oddali. Widziałam, jak stara się go odciągnąć za pomocą swojej torby, ale wydawał się niewzruszony na jej próby. 
Mocno zacisnęłam powieki i odwróciłam głowę. Serce waliło mi jak oszalałe. Choć nie zdawałam sobie sprawy, co tak naprawdę mi grozi, perspektywa upadku z dachu była wystarczająca. Najgorsze było to, że sama do końca nie wiedziałam, jak powinnam się czuć. Nie chciałam umierać ani stać się kaleką, ale z jakiegoś powodu nie bałam się, że to się wydarzy. O wiele bardziej czułam złość, że pozwoliłam sobie znaleźć się w takiej sytuacji.
Mężczyzna nade mną warknął, a ja automatycznie otworzyłam oczy. Musiał odtrącić Amber, która była poza moim polem widzenia. Wyprostował się z dumą, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Przeszedł mnie dreszcz. Kiedy raz spojrzałam w jego oczy, nie potrafiłam odwrócić wzroku – coś jak ruchome piaski czy bagna. Były piękne i to w dokładnie taki sam sposób jak Sensum Orbis. 
Nagle przestało mi zależeć na czymkolwiek. Być może opadałam z sił, ale to także nie miało większego znaczenia. Liczyło się tylko to spojrzenie i chęć, żeby trwało wiecznie. To była bezbolesna śmierć, choć nie powiedziałabym, że mniej okrutna. Nie mogłam nawet żałować swojego ulatującego życia, bo straciło całą swoją wartość.
Moje pragnienia, marzenia, cele – tonęły razem ze mną w oczach tego mężczyzny. Tak jakbym nigdy nie żyła. I nawet nie było mi przykro. 
A potem to zniknęło - ktoś zacisnął wielkie nożyce lub wystrzelił z łuku. 
Ciach. 
I znów byłam sobą. 
Niespodziewanie łzy napłynęły mi do oczu, choć wcale tego nie chciałam. Nie przed tym facetem, który chciał mnie zabić i nie przed Amber, która z pewnością wyśmiewałaby mnie do końca życia. 
To uczucie było tak silne i niespodziewane: żyłam. Czułam. Miałam bezpieczny dom, przyjaciół, plany na przyszłość. Wszystko wokół wydało mi się tak kolorowe i intensywne, jakbym przeniosła się z powrotem do tego dziwnego miejsca.
Mężczyzna nade mną wpatrywał się we mnie tępym wzrokiem jakby był zaczarowany, a potem po prostu runął na ziemię. Przez chwilę leżałam nieruchomo na dachu, w połowie zwisając kilka metrów nad ziemią, w razie gdyby okazało się, że to podstęp z jego strony. 
Jednak gdy nade mną pojawiła się znajoma twarz pewnego kelnera, zrozumiałam, że to po prostu plan Amber, który nieco poniewczasie doszedł do skutku. 
Nie ma słów, które dokładnie opisałyby wyraz twarzy Setha po ataku takim jak ten. Była to dziwna, a zarazem idealnie dobrana mieszanka satysfakcji, dumy, a także czystej ludzkiej radości. Później dowiedziałam się, że został stworzony właśnie dla takich chwil.
— Żyjesz? 
Zaśmiałam się krótko. 
— Najwidoczniej. 
Seth podał mi rękę i pomógł mi wstać. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że ta „słabość” nie była wyimaginowana, ale naprawdę czułam się tak, jakby ktoś wrzucił mnie do pralki i ustawił na szybkie wirowanie. Chłopak wyczuł to i pozwolił mi oprzeć się na sobie, za co posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech. Zauważyłam, że w ten sposób osłaniał mnie przed nikim innym tylko Amber, która była bliska wybuchnięcia śmiechem. 
— Ali, możesz zająć się tym tu – wskazał podbródkiem na nieprzytomnego faceta, nie odrywając wzroku od mojej trenerki. 
Dziewczyna, do której mówił, była tą samą, która przyszła dzień wcześniej do kawiarni. W blasku słońca wyglądała jak bohaterka filmu akcji. Jej platynowoblond włosy dziko rozwiewał wiatr, a trzymany w ręku nóż wzbudzał dreszcze. Byłam pewna, że gdyby tylko na mnie spojrzała, potrafiłaby zamrozić mnie na kość. 
— Jasne – mruknęła i jednym kopniakiem zrzuciła mężczyznę z dachu. 
Syknęłam cicho. 
Miałam nadzieję, że właściciel domu szybko nie wróci. 
Aloisa zbiegła po schodach, żeby „zająć się” rannym, choć nie miałam wątpliwości, że nie zamierzała opatrywać jego obrażeń. Po jej zaciętej minie, stwierdziłam, że wolałabym nie wiedzieć, co dokładnie chciała zrobić.
— Seth Meadows, jak się domyślam – zaczęła Amber, a jej rozmówca wycelował w nią nożem.
— Kim. Jesteś. 
Zadrżałam. W żaden sposób nie przypominał tego wesołego, acz nieco nachalnego i irytującego, kelnera. Jego głos był twardy i szorstki jak beton. Domyślałam się, że takie też było jego spojrzenie i cieszyłam się, że nie musiałam się z nim mierzyć. 
— Jestem znajomą DeeDee. I niechętnie to przyznaję, ale to ja wywołałam całe zamieszanie. Zapomniałam, że jeśli w Sensum Orbis zaalarmuję was, to mogą zjawić się też inni i… – Amber mówiła wolno, a jej gesty ograniczały się w obrębie jej dłoni. Wyglądała jak… nonszalancka paryżanka, a przynajmniej tak mi się zdawało. Nigdy nie byliśmy w Europie. 
Zauważyłam, że Seth mocniej zaciska dłoń na rękojeści. 
— Nie wiem, o czym ty mówisz.
Amber teatralnie przewróciła oczami. 
— Wiem, że ty wiesz. Zresztą, DeeDee też wie. 
— Byłam tam – wtrąciłam. 
Seth na chwilę spojrzał w moją stronę. W jego oczach była niewytłumaczalna panika. Zmarszczyłam brwi, ale on zdążył już z powrotem „stwardnieć’ i odwrócić się w stronę Amber. 
— Kim jesteś?
Francuzka westchnęła głośno i przystąpiła z nogi na nogę.
— Jestem laską, która mogła być waszym wrogiem, ale nie jest. I niestety jestem też osobą, która od jakiegoś czasu stara się nauczyć czegoś tę tu, ale jest beznadziejna, więc postanowiłyśmy skontaktować się z wami. 
Skrzywiłam się. Byłam na nią wściekła za tą „beznadziejną” i nawet nie zamierzałam tego ukrywać. Z tymże to i tak niewiele dawało.
Amber zerknęła na zegarek. 
— Umówiłam się z Pierre’em. Poradzicie sobie, prawda? Słoneczka?
Seth nie wiedział, co powiedzieć. Moja trenerka uznała to za odpowiedzieć twierdzącą, dlatego szybko zebrała swoją torbę i pożegnała się machnięciem ręki. Zastanowiłam się, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę. 
— Dlaczego zdjęłaś naszyjnik? – spytał Seth sekundę po tym, kiedy Amber zniknęła nam z pola widzenia. 
Przez chwilę nie rozumiałam, o co mu chodziło, a potem przypomniałam sobie o wisiorku wepchniętym do moich spodni. 
— Musiałam go zdjąć. Czemu pytasz?
Wywrócił oczami.
— Bo mogłaś zginąć. – Zawiesił głos, jakby liczył na to, że się przestraszę. Szczerze mówiąc, ciarki przeszły mnie po plecach, ale wytrzymałam jego spojrzenie i byłam z siebie dumna. – Co by się nie stało, gdybyś nosiła ten pieprzony wisiorek. 
— I tak się nie stało.
— Chodziło mi o zagrożenie. – Nerwowo rozejrzał się dookoła. – Zwijajmy się stąd, bo niedługo będziesz musiała tłumaczyć się właścicielowi, co robisz na dachu jego domu.
— Ja!? – obruszyłam się. 
— No, przecież nie ja. Bo to nie ja wybrałem akurat takie miejsce na czekanie na księcia z bajki.
— O, w takim razie może jeszcze chwilę tu zostaniemy, bo póki co się nie pojawił. – Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
Seth skrzywił się i wziął mnie za rękę, ale ja wyplątałam się z jego uścisku. Czułam się już dobrze i nie potrzebowałam jego wsparcia.
— A więc? – spytał, chyba retorycznie, bo chwilę potem dodał: – Szukałaś mnie.
— Owszem – przyznałam niechętnie. – Chciałam… chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tym wszystkim, a Amber nie mogła mi nic powiedzieć.
— Kim ona w ogóle jest?
Wyszliśmy na chodnik, gdzie zaparkował swój zdezelowany samochód. W środku siedział chłopak z kawiarni, ale po Aloisie i tamtym facecie nie było śladu.
— Spotkałam ją kiedyś i poprosiłam, żeby pokazała mi parę sztuczek.
— Ale po co? 
Założył ręce na piersi. Coś w jego postawie, w sposobie, jaki na mnie patrzył, w jaki odrzucał włosy, mówiło mi, że udało mi się zniszczyć jego plan. Pod tym względem byliśmy do siebie bardzo podobni. Nienawidziliśmy, kiedy coś szło nie po naszej myśli, z tymże ja czułam się wtedy zagubiona i nie wiedziałam, co robić. On reagował złością. Żadne wyjście nie należało do najlepszych.
— To dość skomplikowane – wykręciłam się. – Ale Amber nie mogła mi o niczym powiedzieć. Składała przysięgi. Pomyślałam, że ty mógłbyś…
Zaśmiał się krótko. Widziałam po jego minie, ile satysfakcji sprawiało mu to, że go potrzebowałam. Nie podobało mi się to, ale chyba nie miałam innego wyboru. Nagle pomyślałam, że problemy moich rodziców mogą mieć związek z tamtym światem, a w takim razie bezwarunkowo musiałam poprosić go o pomoc.
— Mogę ci to powiedzieć – przyznał niechętnie. – Ale nie teraz. Nie jesteś gotowa.
Przygryzłam wargę, odliczając do dziesięciu. Czy on robił to tylko po to, żeby mnie wkurzyć? Tak jakby w ten sposób chciał zyskach nade mną władzę. W moim mniemaniu to, że w ogóle go szukałam, powinno wystarczyć.
— W takim razie po cholerę gapiłeś się na mnie na tej imprezie? – Szturchnęłam go. – I dlaczego przylazłeś do szkoły? Dlaczego dałeś mi ten wisiorek?
— To było konieczne.
— Konieczne jest, żebyś wytłumaczył mi, o co w tym wszystkim chodzi! Co takiego kradną ci ludzie!?
Seth spojrzał na mnie zaskoczony, poczym pokręcił głową z uśmiechem. 
— Powiem ci wszystko – zgodził się. – Ale to chyba nie jest odpowiedni moment. 
Chłopak w samochodzie zapukał w szyby. Wyglądał tak, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Chyba rozumiałam, dlaczego musieliśmy przełożyć „sesję wyciągania informacji”. 
— Podwiozę cię – zaproponował Seth i nie czekając na moją odpowiedź, otworzył tylne drzwi do samochodu. 
Zawahałam się. Nie powinnam była ufać obcym facetom, ale głupio byłoby nagle się wycofać. Poza tym, jego zapłakany kolega zdecydowanie zasługiwał na zaufanie. 
— To jest Luke – przedstawił go po tym, jak podałam swój adres. 
Luke obejrzał się w moją stronę i uśmiechnął się nieśmiało, ale chyba zdał sobie sprawę, że jest cały czerwony, więc szybko odwrócił się z powrotem.
— DeeDee – powiedziałam mimo wszystko. – I co teraz? – spytałam Setha. – Nie szukałyśmy was z Amber na marne. 
— Nie martw się, Jelonku. Będę wiedział, gdzie mieszkasz, więc skontaktuję się z tobą, kiedy przyjdzie czas. Póki co muszę załatwić kilka innych spraw.
Wywróciłam oczami. 
— Ta. Jasne. 
— Ej, spokojnie! Nie możesz przecież o wszystkim decydować! – powiedział tonem fachowca. Mało brakowało, a zacząłby kiwać pouczająco palcem. Na szczęście prowadził. 
— O wszystkim? Może nie. O sobie? Chyba powinnam. 
Na kilka sekund zapanowała cisza. Nie „krępująca cisza”, ale też nie cisza, która napawałaby błogim spokojem lub tworzyła magiczną nić porozumienia pomiędzy stronami. To była najbardziej drażniąca z cisz – polegająca na czekaniu na odpowiedź. 
— Okej. Spoko. Słyszałem, że w piątek jest imprezka. Na pewno jesteś zaproszona, więc możemy się tam spotkać. – Seth, którego widziałam w tylnym lusterku, wyglądał na poważnego, choć czułam, że jest rozbawiony. 
Luke pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Masz genialne pomysły, Seth – powiedział zdumiewająco mocnym głosem.
Przynajmniej on był w lepszym humorze. 



Dokładnie miesiąc temu (20/06/2015) byłam na koncercie mojej idolki Taylor Swift i choć w pierwszym tygodniu po koncercie czułam się świetnie – po koncercie w zeszłym roku przez kilka kolejnych dni ryczałam jak bóbr – chyba w końcu dopadła mnie „po-koncertowa depresja”, bo po prostu nie umiem znaleźć sobie miejsca. 

W każdym razie jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału, a następny postaram się dodać przed wyjazdem, 1 sierpnia. Co prawda jest już napisany, ale ucząc się na swoich błędach, postanowiłam nie dodawać rozdziału przed napisaniem kolejnego –  w szczególności przed wyjazdem xD



20 komentarzy:

  1. Rozdział niesamowity ! Jak to robisz, że piszesz tak świetnie? :) Zaczekaj nie odpowiadaj. Po prostu masz talent. Obyś jak najszybciej dodała kolejną część, bo już nie mogę się doczekać. Na pewno będę zaglądać tu codziennie jak ostatnio i wyczekiwac z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, Seth. Z jakiegoś powodu pałam do niego olbrzymią sympatią. Jest taki... wyluzowany(?), nie wiem jak to dokładnie określić.
    Kocham jego kłótnie z DeeDee, ta dwójka zdecydowanie do siebie pasuje!
    Też wyjeżdżasz 2 sierpnia? Piąteczka, to tak jak ja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D W takim razie przyjemnych wakacji!

      Usuń
  3. Genialny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Szkoda, że Amber nie może uczyć DeeDee... Uwielbiam ją xD Fajny pomysł z tymi oczami...
    Ja z kolei wyjeżdżam 1 :/ No i zazdro koncertu. Mam nadzieję, że też mi się kiedyś uda pojechać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Bardzo się cieszę, że lubisz Amber. W sumie, ja też ją lubię, więc prędzej czy później się pojawi - to mogę obiecać.
      Co do koncertu - z całego serca ci tego życzę, bo to niesamowite przeżycie ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Znalazłam twój blog przypadkowo i proponuje tobie wymiane twórczością. Zapraszam na swojego bloga do zapoznania sie z moimi wypocinami. W zamian bede na pewno stale czytała twojego bloga, tylko prosze pozostaw jakis znak zebym mogla znów odnalezc twoja stronke. Juz niedlugo zabiore sie za czytanie. Zapraszam do siebie na http://yin-and-yang.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Kochana!
    Brakowało mi Twojego przypływu dobrej energii. No, a gdy przeczytałam "wstęp" byłam uśmiechnięta przez całe opowiadanie. Troszkę namieszało się w życiu DeeDee nie powiem. Współczuję! No, a tak po za tym to świetnie piszesz. Myślałaś kiedyś nad wydaniem własnej książki? Mam nadzieję, że tak i już załatwiasz tą sprawę. Czekam na moment w którym Twoja książka stanie na mojej półce :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jako, że odchodzę na jakiś czas z blogowego światka, moje komentarze będą troszkę mniej obfite niż do tej pory. Nie żeby zazwyczaj były jakieś specjalnie długie, ale teraz na pewno będą... skromne;/ Chcę po prostu jak najwięcej czasu spędzić nad powieścią, by jak najszybciej wrócić na bloga. A równocześnie nie chcę opuszczać opowiadań, które czytałam. Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać za ich długość. Gdy wszystko się ustatkuje to i długość będzie lepsza;)

    Bardzo podobalo mi się zachowanie Setha;D Może dlatego, że jest taką postacią, którą nie bardzo potrafię zrozumieć. Niby sam zabiegał o to by spotkać DD, a gdy jej zaczęło z jakiś względów zależeć by spotkać jego to zachowywał się dość normalnie;D Bez żadnego spoufalania.Natomiast jeśli chodzi o Amber to ta dziewczyna mnie coraz bardziej zaskakuje. Jest... dziwna;D Nie wiem, co o niej myśleć, bo mam wrażenie, że jedno mówi, drugie robi.
    Pozdrawiam! ;*

    Niezalogowana Ruda;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam przekonana, że komentowałam ten rozdział, bo przeczytałam go już jakiś czas temu, a tu jednak nie... No cóż, przyznam, że bardzo mi się podobał, choć nadal niewiele z tego rozumiem. Chyba mój mózg odzwyczaił się już od fantastyki i zrozumienie tego nie jest tak banalnie proste :D
    Hmm... Lubię Setha, choć niektóre jego zachowania są zaskakujące, a wręcz dziwne. No, ale na podium "dziwaczności" ustępuje zdecydowanie Amber, która z dziecięcą łatwością trafiła w moje serducho. Obie te postaci zapadają w pamięć :)
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytalam całość i ogólnie muszę przyznać, zd mnie zaintrygowałas, choć jest jedna kwestia, która mi nie odpowiada, ale o tym za chwile. Podoba mi się, ze postanowiłaś pisać retrospektywnie. Pierwszy rozdział był dzięki temu naprawdę ciekawy, a rozmowa miedzy ruth a N swietna. Trochę szkoda, Ze w następnych postach przedstawiasz juz tylko zapiski głównej bohaterki, myśle, ze byłoby dobrze od czasu do czasu dać krotki fragment z teraźniejszości, dla dodatnia smaczku ;) generalnie podoba mi się tez konspekt, Duchy i w ogóle,juz uwielbiam Setha za jego sposób bycia, choć nie pojawiał sie do tej pory za często, wydaje się byc bardzo Barwna postacią i kimś, kto droczy sie najbardziej z tymi, których lubi;) jeśli chodzi o to, co mi przeszkadza... Zagadki i tajemnice sa dobre, bo w końcu jak skuteczniej zachęcić czytelnika, ale bie można przesadzić... Tutaj przez ich natłok czasem wręcz rozumie sie jeszcze mniej, kiedy ktoś-czyt Amber-próbuje coś wytłumaczyć. ja rozumiem, Zd może ona nie może nic powiedzieć, ale mogłaby nie kręcić ,zaś , sama narratorka chociaż trochę więceh wspomnieć o tym, ba czym polegały treningi, które do tej pory miała. Juz byłoby lepiej. Jednak coś tam wiemy. Wiemy, ze jest drugi świat. Wiemy, ze sa złodzieje, ale chyba nie sa oni duchami, może pracują dla złych duchów? A tacy jak seth dla dobrych (choć charakter trochę przeczy xD)? Dlaczego dziewczyna tak łatwo uwierzyła, ze jej rodzice sa akurat źli, a przynajmniej nie była bardziej zszokowana? Alternatywny Świat za to bardzo mi się podoba, choć geneza jego powstania i przechodzenie don sa dość straszne. Czekam na ciąg dalszy. Zapraszam Cię na mój blog, na którym obecnie publikuje opowiadanie "Niezależność" Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  10. Czuję, że powinnam Cię przeprosić, za to, że tak późno do Ciebie przybywam. Ostatnio trochę sobie odpuściłam i dzisiaj oficjalnie robię sobie dzień nadrabiania zaległości. A Twój rozdział zostawiłam sobie na koniec, bo nie mam już nic na głowie i mogę się nim spokojnie zająć :D
    Nadal odczuwam do Amber swego rodzaju niechęć. jest tajemnicza, sarkastyczna i często mam wrażenie, że po prostu nie lubi DeeDee. Ale muszę przyznać, że mimo wszystko bójką z tym mężczyzną mnie rozbawiła. Wyobraziłam sobie ją, taką delikatną artystkę napierdzielającą tego faceta i biedną DeeDee, która nie wie, co ma ze sobą zrobić. Poezja! xD
    Ale jeśli chodzi o samego faceta, który się do nich przybłąkał, to ja też bym chętnie zaatakowała go z nożem :P Chciał skrzywdzić Deedee! Ale wtedy pojawił się nikt inny jak książę (bez rumaka) który ją ocalił i tym kimś nie był nikt inny jak mój Seth! Po raz kolejny powiem, ze go kocham! A co mi tam, niech wszyscy wiedzą! Im więcej o nim czytam, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że to dla mnie facet idealny!
    Czekam na następny i obiecuję, że przybędę na czas!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. :)
    Póki co przeczytałam dopiero prolog i pierwszy rozdział, ale jeszcze dziś z pewnością pochłonę całą resztę. Ogromnie mnie zaintrygowałaś, jestem strasznie ciekawa co dzieje się z DeeDee i jak dalej potoczą się jej losy. Z miejsca polubiłam również Nathana i Rose mam nadzieję, że pojawią się jeszcze w opowiadaniu. Piszesz naprawdę świetnie, dlatego wracam do czytania. Dodaję też do obserwowanych, bo jest to jedna z tych historii, której ciągu dalszego oczekuje się z niecierpliwością. :)
    Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do siebie. Joelle, główna bohaterka, jest upadłą anielicą i właśnie wpakowała się w kłopoty.
    http://thesecondsideofheaven.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, hej :*
    Czasami to wariactwo Amber mnie przeraża :D I czasami jej nie lubię, szczególnie gdy nie wyjaśnia wszystkiego DeeDee. Ale dobrze, że chociaż ona mówi jej o niektórych rzeczach, no i pokazała jej świat złodziei, w tym także jej rodziców.
    No całe szczęście, że Seth zrobił swoje wielkie wejście. Gdyby nie on, ten facet zrobiłby coś DeeDee! Przeszedł mnie dreszcz niepokoju, gdy czytałam tę scenę walki i szamotanin. Poza tym trochę drażni mnie to, że wszyscy zaczynają jej coś mówić, później nagle przestają i mówią, że nie jest gotowa. No cholera! :D
    Pozdrawiam gorąco :* Czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę Ci bycia na koncercie ulubionego artysty. Sama nie miałam jeszcze okazji, żeby zobaczyć swoich ulubieńców na żywo.
    Co do rozdziału... Amber gadała z drzewami, żeby ściągnąć Setha i jego ekipę no nieźle :D. Podobała mi się walka z tym facetem, może dlatego że była trochę komiczna :D. DeeDee robiąca lasso z torebki Amber - bezcenne.
    Zastanawiam się, czy ten mężczyzna, z którym walczyły nie był tym "złodziejem", w sensie wydaje mi się, że należał do tej samej rasy co rodzice DeeDee.
    Zdziwił mnie trochę fakt, że DeeDee znała pełne imię Aloisy, mimo że ta się nie przedstawiała. Ja wiem, że DeeDee to pisze z perspektywy czasu, ale w tamtej chwili raczrj nie znała jej imienia, więc trochę mnie to zdziwiło, tym bardziej, że później Luke się przedstawia.
    Amber nie może nic powiedzieć, bo złożyła przysięgę, Seth nie zamierza nic mówić, bo DeeDee nie jest jeszcze gotowa... Yhhh, znowu nikt nic nie chce zdradzić :D.
    Lecę do kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co tu się właściwie stało?
    Po pierwsze cieszę się, że ciut wyjaśniłaś na czym polega tak komunikacja w Sensum Orbis. Dzięki temu zrozumiałam dlaczego, Amber rozmawiała z tym drzewem.
    Ta kobieta jest dla mnie jedną wielką zakręconą zagadką. Jej zachowania tak mnie zastanawiają, że ja nie mogę... W każdym razie, nie wiem dlaczego wybrała tak dziwaczne miejsce na spotkanie, ale przynajmniej dzięki temu mieliśmy tu niemałe emocje, bo ten "znajomy" Amber okazał się naprawdę niebezpieczny. Jak przypuszczam należał do Złodziei i omal nie pozbawił naszej Dee całej życiowej radości. W każdym razie cała ta walka była nawet komiczna. Śmiałam się wyobrażając sobie jak bohaterka wskakuje na plecy przeciwnika, uprzednio robiąc lasso z torebki Amber.
    (Swoją drogą zapomniałam napisać pod poprzednim rozdziałem, że opis Sensum Orbis jest wprost niesamowity, co za wspaniała kraina)
    Wolę nie mysleć, co by było gdyby nie pojawił się Seth i jego wspaniała ekipa (Aloisa powinna się chyba jednak przedstawić, mimo, że Dee zapoznaje nas z wydarzeniami z perspektywy czasu.) Mężczyzna został pokonany i choć do konca nie wiemy co się z nim stało, nie sadzę by był to zaszczytny los.
    Amber odrobine mnie zirytowała przekazując Dee Dee Sethowi jak jakąś pałeczkę. Zmyła się jak gdyby nigdy nic, uwalniając się od odpowiedzialności.
    Seth też nie mógł sobie wybrać lepszej pory na wyjaśnienia niż impreza u Laury. Myślę, jednak, że teraz Dee będzie miała większa motywację, by uciec z domu na czas trwania tego wydarzenia.. Ciekawe co na to jej rodzice, no i czy Shelly także sie na to odważy.
    Mam nadzieję, że świetnie bawiłaś się na koncercie Tay :3

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja swoją drogą nie rozumiem dlaczego zjawił się tam akurat ten typek, a potem Seth? To wszystko było takie, jakby było ci potrzebne i bez wcześniejszego przemyślenia postanowiłaś to tam wcisnąć. Brakuje mi wyjaśnień - czemu zjawił się ten konkretny a nie pięciu innych i jak Seth wiedział gdzie będą i że będą potrzebowały pomocy?
    Samego Setha lubię i imprezy też nie mogę się doczekać.
    Fajnie też lewitujesz między tym światem fantasty a realnym, w którym są też normalne problemy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zastanawiam się, czym jest pokoncertowa depresja ;p Ale pewnie się nie dowiem, więc przechodzę do rozdziału :D

    Dalej niewiele rozumiem, ale ten Seth mnie denerwuje i też nie wiem czemu. Może coś w przyszłości się wyjaśni, ale ta historia jest tak nierealna, że nie wiem, czy w ogóle coś takiego planujesz. Ale już kojarzę mniej więcej bohaterów! Przynajmniej mogę sobie ich podzielić na "ziomki z tego świata", "ziomki z innego świata" i "nie-ziomki" XD

    Cała ta akcja z okradaniem z uczuć jest dla mnie mega ciekawa, ale kompletnie jej nie rozumiem, więc nawet nie wiem, co mogłabym napisać w tym komentarzu.

    Do następnego razu!

    OdpowiedzUsuń