W poprzednim rozdziale...
Wracamy na Ziemię, gdzie czekamy na Setha, którego Amber „zaprosiła” w Sensum Orbis. Niestety, nie tylko on postanowił skorzystać z tego zaproszeniem. Zostajemy zaatakowane, a ja spotykam się z kimś pokroju moich rodziców – z tym, że moi rodzice nie są źli. Na szczęście zjawia się Seth i choć uparcie nie chce mi niczego wytłumaczyć, przynajmniej odstawia mnie do domu. Szkoda tylko, decyduje się powiedzieć mi o wszystkim na imprezie, na którą przecież nie mogę pójść.
Wracamy na Ziemię, gdzie czekamy na Setha, którego Amber „zaprosiła” w Sensum Orbis. Niestety, nie tylko on postanowił skorzystać z tego zaproszeniem. Zostajemy zaatakowane, a ja spotykam się z kimś pokroju moich rodziców – z tym, że moi rodzice nie są źli. Na szczęście zjawia się Seth i choć uparcie nie chce mi niczego wytłumaczyć, przynajmniej odstawia mnie do domu. Szkoda tylko, decyduje się powiedzieć mi o wszystkim na imprezie, na którą przecież nie mogę pójść.
Z wściekłością zatrzasnęłam drzwi samochodu. Nie mogłam uwierzyć, że Seth wykazał się aż taką złośliwością, żeby zaproponować właśnie tę datę. Wiedziałam, że wiedział. To nie mogła być kwestia przypadku. Nie, kiedy posyłał mi ten wstrętny uśmieszek. Świnia.
Musiałam jednak przyznać mu jedną rzecz – sprawił, że zaczęłam chociażby rozważać małą wizytę w rezydencji Bensonów. Poznanie prawdy, w szczególności po tym, co zaszło, było dość kuszące, jednak nie miałam pewności, że Seth dotrzymałby słowa. Gdybym tylko mogła skontaktować się z Lukiem bez wiedzy jego… kolegi. On na pewno by mnie nie oszukał.
Od progu przywitał mnie zapach pieczonego kurczaka i w pierwszej chwili pomyślałam, że rodzice zamówili catering – często to robili, żebym nie musiała gotować sama. Ale ta woń była czymś niepowtarzalnym. To było specjalne danie mamy z czasów, kiedy jeszcze gotowała.
Uśmiechnęłam się, bo od razu przypomniałam sobie wspólnie spędzane niedziele w Chicago.
Siadywałam wtedy na blacie i opowiadałam niestworzone historie o smokach, księżniczkach i elfach. Mama uwijała się pomiędzy garnkami w swoim niebieskim fartuszku w groszki i jak przypuszczam, wcale mnie nie słuchała. Wtrącała tylko „ochy” i „achy” w odpowiednich miejscach, ale byłam tak pochłonięta swoim światem, że tego nie zauważałam. Czasem dołączał do nas tata – siekał warzywa i drażnił się z mamą, krytykując jej dania. W ostateczności dorzucał swoje „wow” do wachlarza beznamiętnych komentarzy odnoszących się do moich opowiastek.
Ale to były miłe wspomnienia. W przeciwieństwie do tamtego wieczoru, kied po prostu siedzieliśmy, wpatrując się w swoje talerze, a jedynym odgłosem był szczęk sztućców. Pieczony kurczak mamy już nigdy nie miał smakować tak samo – o ile w ogóle mama zamierzała go jeszcze kiedyś zrobić.
Upiłam łyczek wina, które rodzice pozwalali mi pić do posiłków i ukradkiem przyjrzałam się tacie, a potem mamie, porównując ich z tym łajdakiem spotkanym na dachu. W niczym go nie przypominali, nie mogli być tacy jak on.
— Czy… – zaczęłam pod wpływem impulsu, ale już po jednym słowie zdałam sobie sprawę, że to głupi pomysł.
Rodzice spojrzeli na mnie z zainteresowaniem. Chyba byli mi wdzięczni, że przerwałam tę ciszę. Nie mogłam się wycofać.
— Spotkałam dzisiaj jednego z… – przełknęłam ślinę. – Jednego z was. I Setha Meadowsa, który podobno… podobno poluje na takcih jak w-w-wy – przy ostatnich słowach głos mi się załamał.
Mama z tatą stopniowo przechodzili z zaciekawionych, przez zaskoczonych, aż po nieźle wkurzonych. Tata wpił jeszcze trochę wina, mocno zaciskając usta na szkle i wytarł się serwetką.
— Idziemy – oświadczył suchym tonem.
— Ale…
— Do gabinetu. Już.
Wzięłam głęboki oddech i szybko opróżniłam swój kieliszek. W głowie mi zaszumiało, ale uznałam, że to nawet lepiej, jeśli nie będę w stu procentach trzeźwa.
Mama została na swoim miejscu i spokojnie dokończyła kolację. Szczęściara.
W gabinecie byłam tylko jeden jedyny raz – przy wprowadzaniu się, jednak okazał się być o wiele mniej przytulny niż to zapamiętałam. Na podłodze z ciemnego drewna leżał cudny dywan, który kiedyś kupiliśmy w sklepie z antykami – nagle wydał mi się starym rupieciem, nadającym się na śmietnik. Pod ścianami stały półki sięgające sufitu, uginające się pod opasłymi tomiskami z wszelakimi kodeksami i dokumentacją z rozpraw – wolałam nie myśleć, ile w tym wszystkim siedziało kurzu. I w końcu, ogromne, ustawione na samym środku biurko, przy którym spokojnie mogły pracować dwie osoby – niepotrzebne emanowanie swoją „elegancją” i „dostojnością”. Po co komu były te wszystkie złocenia i kosztowne wykończenia? Taki trochę kicz.
Usiadłam na brzegu fotela i poczekałam, aż tata zajmie swoje miejsce.
— DeeDee – westchnął. To nigdy nie wróżyło nic dobrego. – Jak to się stało, że spotkałaś tych… ludzi? – spytał jakby zmęczonym głosem i podniósł na mnie wzrok.
Byłam do niego bardzo podobna. Nasze włosy były w tym samym kasztanowym odcieniu, a oczy miały identyczny ciemnoniebieski kolor. Z tym że jego spojrzenie potrafiło przenikać na wskroś niczym rentgen. Tak jakby potrafił wyciągnąć ze mnie wszystkie sekrety. Przypomniałam sobie, jak czułam się przy tamtym mężczyźnie, gdy na mnie patrzył i odwróciłam wzrok.
Przeszedł mnie dreszcz. Przestraszyłam się własnego ojca.
— Po prostu. – Wzruszyłam ramionami, chcąc wyglądać jak najbardziej swobodnie. – Tak wyszło.
Biorąc pod uwagę zdenerwowanie, jakie u taty wywołała ta cała sytuacja, lepiej było nie przyznawać się, że sama się w to wszystko wpakowałam.
— Zostałam zaatakowana, a Seth mnie uratował.
Wbrew pozorom tym razem tata wydawał się wręcz zadowolony. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i założył nogę na nogę, tworząc w ten sposób tak zwaną „amerykańską czwórkę”. Tak siedzą ci, którzy mają jakiś interes.
— Rozumiem… – wymruczał. – I co ten twój Seth ci powiedział? Zgaduję, że to ten sam, który przywiózł cię dziś do domu.
Zawahałam się. Wspominanie o imprezie nie było najlepszym pomysłem.
— W zasadzie nic – odparłam zgodnie z prawdą. – Ale… dzisiaj było niebezpiecznie. Uważam, że powinnam o wszystkim się dowiedzieć. Dla własnego dobra.
Tata przez chwilę nad tym rozmyślał, a po chwili pokiwał głową.
— Całkowicie się z tobą zgadzam. Jednakże, to nie jest odpowiedni czas ani miejsce. – Westchnął i rozejrzał się po gabinecie, prawdopodobnie szukając jakiejś pozycji w swojej pokaźnej biblioteczce. – Ani ja nie jestem odpowiednią osobą.
Wywróciłam oczami, a sekundę później przeklęłam w duchu. Jeśli chciałam być traktowana poważnie, nie powinnam była robić takich rzeczy w jego obecności. Na szczęście tata wydawał się tego nie zauważyć.
— Kto ma mi o tym powiedzieć, jeśli nie wy, moi rodzice? W końcu już kiedyś rozmawialiśmy na ten temat – starałam się brzmieć poważnie i dystyngowanie, jak na rozprawie sądowej. Nawet mi to wychodziło.
Tata wstał, uśmiechając się pod nosem i podszedł do jednego z regałów. Pomyślałam, że właśnie przegrałam, ponieważ widziałam to zagranie już kilkanaście razy. Tata miał wziąć jakiś gruby kodeks, przeczytać jeden z paragrafów kompletnie nie mający związku z sytuacją, a potem stworzyć jakąś rozległą metaforę, która tylko zamąci mi w głowie.
— Nie staniesz się jednym z nas. Nigdy.
Oblizałam usta. Nie byłam pewna, czy w gołe tego właśnie chciałam. Skupiłam się tylko na tym, żeby być wystarczająco dobrą i nie wiedziałam, czy w tym momencie oznaczało to to samo.
— I właśnie dlatego – kontynuował, – nie powinnaś wysłuchiwać tego ode mnie. Byłbym zbyt stronniczy. A jeśli dowiesz się wszystkiego… od Setha, będziesz wiedziała, jak się przed nami bronić, a nie się do nas dostosowywać.
Starałam się nie zwracać uwagi na to, że użył sformułowania „my” i nie przypominać sobie dreszczyku emocji, jaki czułam przed chwilą.
Moi rodzice byli moimi wzorami. Nie mogli mi nic zrobić.
— Tato… – zaczęłam powoli. – Chcę wiedzieć, co takiego dzisiaj mi groziło.
Odwrócił się w moją stronę, w dłoni trzymając cienki zeszyt. W gabinecie panował półmrok spowodowany tylko jedną zapaloną lampką na biurku, ale jego oczy błyszczały jak dwa szafiry.
— Złodzieje uczuć – powiedział szybko, na wydechu.
— Słucham?
— Jesteśmy złodziejami uczuć. Tak zwani fures. Zabieramy ludziom emocje.
Myślałam, że kiedy w końcu to usłyszę, poczuję się inaczej. Będę wściekła, bo nie wiedziałam tego, przez tak długi czas albo zadowolona, bo w końcu to z niego wyciągnęłam. Czułam się jak balonik, z którego właśnie uleciało całe powietrze.
— Wy… wy też to robicie?
Tata przytaknął.
— Nie zawsze. Są inne sposoby. Ale czasem nie ma innej możliwości. – Zauważyłam, że starannie dobierał słowa i uważnie mi się przypatrywał. – Nie znam tego całego Setha, ale wydaje mi się, że zrobisz dobrą rzecz, przyłączając się do niego.
Amber też tak uważa – chciałam powiedzieć, ale przecież nawet nie wiedział, kim była.
— Ale wy… Co jeśli będzie chciał zrobić coś złego wam?
Pokręcił głową i uśmiechnął się delikatnie.
— Tym się nie przejmuj. Nic złego nam się nie stanie.
Tata zbliżył się do mnie i podał mi książkę.
— Wśród nas, fures, panuje monarchia. To album najważniejszych rodów. – Wyjaśnił, a ja, nie mogąc się powstrzymać, od razu otworzyłam to cudeńko. Wszystkie kartki były puste. – Nauczysz się go odczytywać, nie przejmuj się. Tylko nie zapomnij, żeby próbować, bo kiedyś może cię uratować.
Objął mnie i pocałował w czubek głowy. Zamarłam. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Zapach jego perfum, silne ojcowskie ramiona zaciśnięte wokół moich, ciepło, które rozlało się po moim ciele.
— A póki co, pamiętaj, żeby nosić naszyjnik, który masz w spodniach.
Odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć mu w oczy.
— Skąd to wiesz?
— Wyczuwam go na kilometr. To symbol przeciwny to symbolu tego, kim jesteśmy, dlatego odrobinkę mnie drażni. – Uśmiechnął się i w powietrzu narysował słońce. – Czy to nie za jej pomocą dostałaś się do Sensum Orbis?
Policzki zaczęły mnie piec, dlatego spuściłam głowę i pozwoliłam, żeby włosy po części zasłoniły upokarzającą czerwień.
— Nie wchodź tam więcej – nakazał surowo. – A teraz idź odrobić lekcje. Wieczorem mama chciała obejrzeć z tobą jakiś film. Oczywiście, jeśli nie masz innych planów.
Wyszłam stamtąd, nie mogąc przestać uśmiechać się do samej siebie. Prawda, której dowiedziałam się o moich rodzicach, została zepchnięta gdzieś w tył mojego umysłu. Nie mogłam myśleć o tych wszystkich ludziach, których ranili, ani o tym, że prawie stałam się jedną z takich ofiar. Przekonywałam siebie, że to w końcu prawo natury. Powtarzałam w myślach, że tata sam powiedział, że nie zawsze to robili.
Nie mogłabym zareagować inaczej. Wszystko nareszcie zaczynało się zmieniać. Wcześniej niż to sobie zaplanowałam.
Kochałam ich.
~*~
Claire i Rachel wałkowały temat imprezy przez cały kolejny dzień. Mogłam się jedynie cieszyć, że nie wiedziałyśmy o niej wcześniej. Przekonywały mnie przy każdej możliwej okazji. Telefon, SMS, Internet, stołówka, przerwa, karteczka w szafce, karteczka wciśnięta w drzwi samochodu. Wszystko w ciągu dwudziestu czterech godzin.
Starałam się nie denerwować, tylko spojrzeć na wszystko z ich perspektywy. Gdybym była na ich miejscu… byłabym wkurzona, bo nie znoszę sytuacji, w których ktoś nie potrafi się zdecydować. TAK. NIE. To nie mogło być takie trudne. A jednak w tamtym momencie naprawdę nie wiedziałam, co robić. Chyba po prostu nie miałam do tego głowy – byłam zbyt podekscytowana tym, co zdarzyło się poprzedniego wieczoru i tym, czego się dowiedziałam. Wszystko dookoła wydawało mi się magiczne i niezwykłe, więc jak mogłam myśleć o czymś takim jak impreza u Laury?
Na ziemi istniały istoty, które dosłownie potrafiły wysysać z ludzi życie. To jedno zdanie zagnieździło się w mojej głowie na dobre.
— Jeśli naprawdę nie chcesz iść, to nie idź. Ale weź pod uwagę, że być może straciłaś tę jedną okazję, żeby im się postawić – zauważyła Shelly na stołówce.
— Poza tym – dorzuciła Claire, – technicznie rzecz biorąc, twój tata powiedział ci, że Seth jest spoko gościem. A kiedy masz go spotkać, jak nie na tej imprezie?
— Niby tak… – powiedziałam powoli.
Nie powiedziałam im o zmianach, które zaszły w moim życiu. Zresztą, nie miałam prawa.
Po skończonych lekcjach życzyłam im jeszcze powodzenia i wróciłam do domu, wstępnie nastawiając się na spokojny wieczór przy herbacie. Weszłam do domu w miarę dobrym nastroju. Usłyszałam, że ktoś krzyczy i stanęłam w pół kroku, przerażona. To był tata. Jeszcze nigdy nie widziałam go w sytuacji, w której musiałby podnieść głos i wbrew moim dawnym przypuszczeniom, wcale nie wydawał się wtedy straszniejszy. Odniosłam wrażenie, że jego głos był wręcz słabszy, tak jakby siła, którą zwykle emanował, nagle się ulotniła.
Jego rozmówcą okazała się nie być mama. Usłyszałam dziwny głos, przenikający przez ściany, wydający się dobiegać z nikąd. Nie rozumiałam słów, ale ciarki przeszły mnie od samego jego brzmienia. Przypominało to mowę drzew z Sensum Orbis, choć nawet jako taki laik dostrzegałam pewne różnice.
— Nie masz prawa tego od nas żądać! – wrzasnęła mama. – A Charlotte i tak ci nie uwierzy!
— Spójrzmy prawdzie w oczy – dorzucił tata, odzyskawszy pewność siebie, z której go znałam, – bez nas i tak nie możesz nic zrobić.
Przyległam do ściany i wychyliłam się, żeby móc lepiej przyjrzeć się całej sytuacji. Gość okazał się być mężczyzną o dziewczęcych rysach i ciemnych długich włosach. Jego czarne jak węgle oczy żarzyły się z ekscytacji. Nie wyglądał jak ktoś, z kim Masenowie robiliby interesy.
Myślę, że mnie zauważył, bo uśmiechnął się lekko. Znów się odezwał, co zabrzmiało tak, jak gdyby próbował coś powiedzieć z głową zanurzoną w wodzie, a potem wyszedł tarasowymi drzwiami.
Odczekałam kilka chwil, odetchnęłam głęboko i weszłam do salonu.
— Kto to był? – spytałam, siląc się na beztroski ton.
Mama wyglądała jak siedem nieszczęść, ale na mój widok szybko poprawiła włosy i uśmiechnęła się.
— Nasz dawny znajomy. Nie przejmuj się nim. – Zerknęła na ojca, który stał tyłem do mnie i raczej nie miał ochoty czegokolwiek mi wyjaśniać. – Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
— Pewnie coś sobie poczytam – powiedziałam pierwszą rzecz, jaka wpadła mi do głowy i wzięłam głęboki oddech.
Czułam się tak, jakby do naszego salonu wpadło tysiące robotników i w przeciągu kilku sekund wybudowało mur pomiędzy mną a rodzicami. Nie liczyłam na to, że od teraz będą mi mówić o każdym swoim sekrecie, ale myślałam chociażby o informowaniu mnie o ważnych sprawach naszej rodziny.
— Czy to był jeden z was?
Nie wydawali się być szczególnie zaskoczeni, że zadałam pytanie.
— Nie – odpowiedziała mama, patrząc gdzieś w bok.
— Czego chciał?
Żadne z nich mi nie odpowiedziało ani nawet na mnie nie spojrzało. Pokiwałam głową, tak jakby to miało sprawić, że wszystko stanie się jasne. Chciałam już iść do swojego pokoju, ale najpierw podeszłam do taty, a potem do mamy i obojga ich uściskałam. Wchodząc po schodach, czułam się lekko zażenowana, że tak się otworzyłam, ale potrzebowałam tego. I… może oni też.
Położyłam się wygodnie na łóżku i sięgnęłam po książkę, którą zaczęłam czytać poprzedniej nocy. Zanim miałabym zabrać się do pracy, musiałam się odprężyć.
Nagle z dołu dobiegł mnie płacz mamy. Najpierw szloch – gwałtowny, ale szybko stłumiony, a potem pociągnięcie nosem, jakby chciała udawać, że to tylko katar. W jakiś dziwny sposób wiedziałam, że gdybym zeszła na dół pod byle pretekstem, ukryłaby twarz w dłoniach, bo uważała, że nie powinnam tego widzieć.
Zresztą, zgadzałam się z nią. Tak silni ludzie jak ona nie powinni płakać.
Miałam wrażenie, że rozpadam się na kawałki przy każdym kolejnym szlochu. Skuliłam się i udawałam, że tego nie słyszę.
Po chwili usłyszałam dźwięk samochodu na podjeździe, a ja instynktownie wyczułam, że pierwsza kłótnia rodziców w moim życiu dobiegła końca. Czułam się dziwnie nieobecna. Tak jakby to wcale nie było moje życie – jak gdybym stała gdzieś z boku i przypatrywała się jakiejś innej DeeDee Masen, której wszystkie ideały właśnie traciły na wartości.
Siedziałam na łóżku i automatycznie sięgnęłam po telefon. Beznamiętnie przeglądałam kolejne posty na Facebooku i automatycznie lajkowałam zdjęcia ciastek, kawy i quizów na Buzzfeedzie, mimo że nawet ich nie rozwiązywałam. Słyszałam jak ktoś – tata, bo nie było stukania obcasów – wchodzi na górę i zastanawiałam się dlaczego nic z tym nie zrobił. Zawsze był taki zaradny. Odnajdywał się w każdej sytuacji i nie wyobrażam sobie, że nie wiedział, co powiedzieć.
Ale tamtego razu milczał. Wszyscy milczeliśmy. I mimo że chciałam wyjść z pokoju i coś powiedzieć, uznałam, że ciężka, krępująca cisza będzie lepsza.
A ponieważ tak naprawdę to wcale nie było prawdą, napisałam SMS-a do Claire, żeby przyjechała po mnie za godzinę.
Zaczęłam się szykować, starając się nie zwracać uwagi taty – choć i tak wątpiłam, żeby zauważył, że zbyt długo siedzę w łazience. Kiedy Claire napisała, że czeka na mnie przecznicę dalej, żołądek skręcił mi się ze zdenerwowania. Nie pamiętałam, kiedy ostatnim razem byłam tak zestresowana. Otworzyłam okno i niepewnie spojrzałam w dół.
Na tarasie stała wysoka waza, która mogła służyć z podporę, ale wysokość, jaką musiałam pokonać wciąż wydawała mi się absurdalnie duża. Wzięłam głęboki oddech.
Wciąż mogę się jeszcze wycofać…
— Nie – powiedziałam na głos. – Wcale nie mogę.
Ostrożnie przeszłam na drugą stronę i mocno chwyciłam się framugi. Wystarczyło się tylko opuścić. Tylko.
Zacisnęłam zęby. „Teraz albo nigdy”. Sekundę później dotykałam stopami chybotliwe wazy.
— Tak! – pisnęłam cicho i zeskoczyłam na ziemię.
W tej samej chwili waza zaczęła się niebezpiecznie chybotać. „Nie!” – zdążyło mi przejść przez myśl zanim naczynie przewróciło się z trzaskiem. Po podwórku rozległ się dźwięk ceramiki tłukącej się na kafelkach. Waza rozbiła się niemalże na pół, a mniejsze odłamki potoczyły mi się pod nogi.
— Cholera! – zaklęłam i rzuciłam się do biegu.
Nawet jeśli tata usłyszał, że coś dziwnego działo się na podwórku, było już za późno na robienie kroku wstecz. Kolejną rzeczą, której nie cierpiałam to wycofywanie się z planu, który już trwał.
Biegłam wzdłuż ulicy i skręciłam na pierwszym skrzyżowaniu, tak jak poleciła mi Claire. Kilka sekund później zauważyłam jej czarny samochód zaparkowany na chodniku i uśmiechnęłam się szeroko.
Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam.
~*~
Aloisa zapukała do pokoju Setha i nie czekając na odpowiedź, wślizgnęła się do środka. Była jedną z niewielu osób mogących tam przebywać, a co za tym szło – jedną z niewielu osób, które rzeczywiście go znały. Choć zawsze wydawało mi się to głupie, Seth traktował tamto miejsce bardzo poważnie – tak jakby było częścią niego.
— Idziesz na tę imprezę? – spytała Ali, przyglądając się, jak chłopak wiązał buty. – Z Lukiem?
— Dlaczego cię to interesuje?
— Zastanawiałam się, dlaczego nie wybrałeś mnie?
Gdy chodziło o ludzi, Aloisa nigdy nie brzmiała, jakby jej na czymś zależało, co tylko utwierdzało jej wizerunek zimnej i nieczułej. Przeszła kilka kroków i stanęła obok łóżka, na którym siedział lokator. Nie odrywała od niego czujnego wzroku i sprawiała wrażenie, że udaje jej się kontrolować pasujący do jej oczu materiał zwiewnej bladoniebieskiej sukienki, który uwodzicielsko obijał się o jej biodra.
— To subtelne zadanie. Mamy kontrolować sytuację, a nie urządzić rozpierduchę na środku parkietu. Ale jeśli ci się nudzi, możesz zabrać się z Zackiem. Jadą chyba do jakiegoś klubu.
Aloisa machnęła ręką.
— Caitlin świetnie sobie poradzi.
Na moment zapanowała cisza. Seth musiał zdawać sobie sprawę, że odkąd jego cudowny plan (jeden z wielu „cudownych”) wszedł w życie, nie będzie łatwo się jej pozbyć. Albo raczej nie będzie łatwo zdobyć się na pozbycie się jej, bo Ali zrobi wszystko, żeby go do siebie przekonać.
Seth przez chwilę bił się z myślami. Ile wynosił okres od zerwania kumpla, po którym można się dobrać do jego byłej dziewczyny? Koniec końców, stwierdził, że skoro Luke wciąż nie pozbierał się po rozstaniu, podrywanie Aloisy byłoby okrucieństwem.
— Kompletnie nie wiem, w co powinienem się ubrać – wyznał Seth, zmieniając temat.
— We wszystkim będziesz wyglądać zabójczo – zauważyła Aloisa i rozsiadła się na kanapie. Wsparła głowę na łokciu i przyglądała mu się rozmarzonym wzrokiem. – Ale zaproponowałabym ci ten biały podkoszulek z niebieskim wzorkiem. A do tego marynarka.
Seth zmarszczył nos i dalej przyglądał się zawartości swojej szafy.
— Przykro mi to mówić, ale zachowujesz się jak baba – jęknęła Aloisa z udawanym oburzeniem i w dwóch krokach stanęła za jego plecami. – Możesz mi zaufać. Nie będziesz miał sobie równych.
Oparła brodę na jego barku i przez chwilę nic nie mówiła, pozwalając Sethowi w spokoju zastanowić się nad jej propozycją. Po kilku sekundach i zaczęła kreślić byle jakie kształty na jego ramieniu, a potem dołożyła do tego ponaglające westchnięcia.
Seth lubił ten odgłos – skóra sunąca po skórze, jej oddech opadający tuż przy jego uchu, jej sukienka szeleszcząca ze zniecierpliwieniem równym właścicielce.
— Czasem naprawdę zastanawiam się, czemu jeszcze nigdy w życiu cię nie uderzyłam – przyznała ze śmiechem i powoli przesunęła dłonie wzdłuż jego torsu. – Strasznie mnie wkurzasz.
Seth przyglądał się jej długim i zwinnym palcom, nie przerywając tego, co zamierzała zrobić. Był ciekaw, jak to się dalej potoczy, jednocześnie pamiętając, że nie może pozwolić, żeby sprawy zaszły za daleko.
Aloisa złapała za kraniec jego koszulki i pociągnęła go w górę. Seth, żeby ułatwić jej zadanie, podniósł ręce do i poczekał, aż dziewczyna całkowicie pozbędzie się ubrania.
Miał nadzieję, że Luke nie wejdzie do pokoju, żeby go pospieszyć – on także należał do osób, które mogły tam przebywać i choć rzadko korzystał z tego przywileju, złośliwość losu nakazywałaby, żeby właśnie wtedy zainteresował się swoim przyjacielem.
Aloisa wyrzuciła koszulkę na podłogę i ledwie dotykając skóry Setha, złożyła na jego szyi pocałunek. Zacisnęła dłonie na jego ramionach, poczym dała mu znak, żeby się obrócił.
Seth się nie stawiał. Patrzył na Aloisę z góry, z drwiącym uśmieszkiem nieprzyjemnie wykrzywiającym usta, jakby za wszelką cenę chciał pozbawić jej pewności siebie. W ten sposób przeprowadzał test: „czy rzeczywiście jesteś tak twarda, jak sądzisz?”.
— Nie sądzisz, że to trochę niesprawiedliwe? – spytał, jednocześnie obejmując ją w pasie. Test przeprowadzony pomyślnie. – Luke wciąż jeszcze to przeżywa.
Aloisa wywróciła oczami i oparła dłonie na jego torsie.
— Nie pasujemy do siebie. Chyba wszyscy wiedzieli, że długo razem nie będziemy.
— Tak. – Seth skrzywił się i uciekł wzrokiem od jej przejmującego spojrzenia. – Wszyscy oprócz niego.
— Wystarczy. – Wsunęła palce w jego włosy. – Że powiesz. – Objęła jego twarz drugą ręką. – Nie.
Stanęła na palcach i pocałowała go. Wciąż dawała mu możliwość podjęcia decyzji. Nie chciała mu się narzucać, chciała, żeby zdał sobie sprawę, że on też tego chce – chce jej, bez względu na swojego przyjaciela.
Seth przymknął powieki i przez chwilę pozwolił im obojgu delektować się tym pocałunkiem, których choć nie był namiętny w swojej formie, przywodził na myśl wspomnienia sprzed kilku miesięcy.
— Chyba jednak ubiorę tę koszulkę.
Seth zaśmiał się bezgłośnie, żeby zatuszować swoje zdenerwowanie. Nagle chciał się jak najszybciej znaleźć z daleka od tej dziewczyny – wspomnienia miały niebezpieczną moc.
— Wiedziałam, że się złamiesz. – Aloisa obserwowała jak w pośpiechu wciąga na siebie koszulkę, a kiedy stanął przy drzwiach, oznajmiła: – Bez względu na to, jak bardzo różniliśmy się z Lukiem, jest mi przykro, że tak wyszło. Życzę mu jak najlepiej.
Seth kiwnął głową, nie do końca w to wierząc i wyszedł.
~*~
Kończąc ten fragment, wybucham śmiechem.
— I jak? Czy dostatecznie dobrze oddałam namiętność tej sceny? – staram się przybrać zmysłowy ton, ale głupkowaty śmiech niszczy cały efekt.
Wyobrażenie sobie tej sceny, a tym bardziej pisanie jej na podstawie tylko i wyłącznie opowieści Setha, które czasami przekraczały granice dobrego smaku prawie przerosło moje możliwości. Powtarzałam sobie, że być tak właśnie będzie wyglądała moja praca – każdy wymarzony zawód ma jakieś wady – i nie zawsze będę pisać dokładnie o tym, o czym bym chciała. Bez względu na to, powinnam dawać z siebie wszystko.
— Czyżbyś była zazdrosna?
Seth prawie opiera głowę na moim ramieniu, a ja ze wszystkich sił staram się go odtrącić. Cholerny namiot! Chciałabym móc się odsunąć, ale nie mam zbyt wiele miejsca.
— Ta, oczywiście – prycham i dokładam do tego wywrócenie oczami.
Nie jestem pewna, co rzeczywiście myślę o tej całej sprawie. Już wcześniej wiedziałam, że Seth i Aloisa byli… są… że między nimi iskrzy. A teraz… teraz muszę tylko stawić czoła faktom, prawda?
— No dobra, dobra… Widziałem tę nienawiść w twoich oczach.
Śmieje się. Też to robię, ale ciszej i mniej pewnie. Kolejną rzeczą, której nie jestem pewna, to jak wyglądają sprawy między nami. Nie jesteśmy parą. Nie jesteśmy też przyjaciółmi. Ciekawi mnie, czy on też się nad tym zastanawia. Po jego minie wnioskuję, że nie. Nie obchodzi go nic poza tą jedną sprawą, która niestety nie jest mną.
Witajcie. Powiedziałam, że postaram się wyrobić przed wyjazdem i powiem wam, że prawie mi się udało. Wszystko było gotowe, ale w ostatniej chwili stwierdziłam, że wszystko było za bardzo naciągane – DeeDee miała siedzieć cicho i się nie odzywać, no ale kto normalny by tak zrobił?
Z tego też powodu rozdział wyszedł dłuższy niż zazwyczaj. Fragment o Aloisie i Secie napisałam, mówiąc szczerze w formie zapychacza, ale kiedy przestał być potrzebny, nie potrafiłam się z nim już rozstać :)
O, super, powróciłaś choć na chwile do teraźniejszości xd co pozwoliło mi ba stwierdzenie, ze obecna narratorka czuje do setha coś więcej. Tak sadze. Co do przeszłości-rodzice dziewczyny wg mnie jeszcze bardziej zagmatwali sprawę. Co to znaczy zd nie zawsze musza zabierać emocje? Jak decyduja? Czemu ojciec najpierw mówi,ze nie może nic mowić, a pózniej pokazuje tajemnicze księgi? Nie ogarniam xD ale wiem, Ze bie jest dobrze, o czym świadczy chociażby ten niechciany gość... CZskam z niecieptliwoscia na cd i zapraszam na zapiski-Condawiramurs
OdpowiedzUsuńCzasami naprawdę zapominam, że to, co pisze DeeDee miało miejsce w przeszłości. Ale to dodaje takiego smaku temu opowiadaniu, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńAloisa... Ja jakoś nie darzę jej zbytnią sympatią. I nie chodzi już o Luke,do którego nic nie mam a który ma przez nią złamane serce, ale wydaje mi się taka trochę fałszywa. Z jednym zerwała, to teraz bierze się za jego najlepszego przyjaciela. To okrutne. I Seth ma szczęście, że w porę się opanował, bo inaczej zmieniłabym zdanie o nim.
A co do DeeDee... Nie myślałam, że ojciec tak szczerze z nią porozmawia. Ale to dobrze, że nie próbował przed nią się wybielać ani niczego ukrywać. Tylko niepokoi mnie ta późniejsza wizyta tego kolesia... Coś czuję, ze nie wpadł z dobrymi wiadomościami, w czym przekonuje mnie jeszcze późniejsze zachowanie rodziców DeeDee. Mam złe przeczucia...
Ściskam, Kicia :*
Świetny rozdział. W sumie nie spodziewałam się, że DeeDee zacznie z rodzicami rozmowę o Sethcie. Sądziłam, że będzie to trzymała w tajemnicy, ale nawet fajnie to wyszło. Pokazałaś, że DeeDee jest odważna i ufa rodzicom. Bardzo podobała mi się też ich reakcja. Była inna niż to można było się spodziewać, ale to dodało uroku
OdpowiedzUsuńi charakteru jej rodzicom ;) Kolejną rzeczą, która mi się spodobało to parring Aloisy
i Setha xD Podobał mi się ostatni paragraf. Do tej pory myślałam, że Seth i DeeDee są razem, a tu okazuje się, że nie. Kolejny plus, bo mamy na co czekać xD
Teraz moje uwagi...
Dodałabyś zakładkę bohaterowie? Byłoby się łatwiej w nich połapać, bo za pierwszym razem nie spojrzałam Aloisy i kompletnie nie odróżniam tych przyjaciółek. No cóż...Moja pamięć ja zawodna. Po raz kolejny zwracam uwagi na pojedyncze literki na końcu linijki. Proszę nie zostawiaj ich tak, bo to mi się bardzo wrzuca w oczy :/
*nie skojarzyłam
Usuń**jest
Zostałaś nominowana do LBA. Szczegóły: http://anamitria.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że jeśli wszystkie zapychacze mają wyglądać w ten sposób to ja zdecydowanie proszę o więcej! Ogromnie podobala mi się ta scena i wszystkie emocje, które przekazałaś. Podoba mi się również ta sytuacja która zaistniała między nimi, bo jets trudna a wszystko co trudne - ciekawe;D Seth ma nie lada problem, bo widać, że zależy mu na tej dziewczynie, pragnie jej, a nie może nic zrobić przez wzgląd na kumpla. Ale z doświadczenia wiem, że jeśli uczucie jest naprawdę silne to wygra z przyjaźnią męsko-męską. Miałam taką sytuację na studiach. Taki mój studiowy Seth i Aliosa dwa dni temu wzięli ślub;D Kumpel nie chowa urazy:D haha, ale w tym opowiadaniu tego nie widzę. W końcu wszyscy chyba trzymamy kciuki za DD&S.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sytuację rodzinną, to czuję ogromny smutek czytając o tych relacjach DD z rodzicami. Widać, że ich potrzebuje, kocha, a mimo to są bardzo daleko siebie. Coś między nimi stoi i ta relacja jest naprawdę przygnębiająca. A reakcja ojca na nowinki mnie bardzo zaskoczyła. Myślałam, że będzie się wkurzał o znajomość z Sethem, albo wykręcal z tego wszystkiego, a tu taka niespodzianka!
Czekam na następny! ;**
Świetny rozdział, bardzo przyjemnie się go czytało, chociaż jak zwykle przybyłam z opóźnieniem. Podobało mi się szczególnie to, że rodzice Deedee potrafią z nią tak szczerze porozmawiać i to nie bacząc na jakieś dzielące ich różnice. Chociaż ta rozmowa pociągnęła za sobą również wiele niewiadomych i namnożyła różne pytania w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńAloisa nie wzbudziła mojej sympatii. Ale fragment z nią oraz z Sethem był świetny. Coraz bardziej zastanawia mnie jego postać.
Fajnie, że na moment wróciłaś do teraźniejszości, bo czasami łatwo zapomnieć, że to tylko wspomnienia z pamiętnika, a nie właściwa akcja.
Przepraszam, że tak króciutko, ale goni mnie dzisiaj czas. Czekam na więcej, a w międzyczasie zapraszam także do siebie na nowy rozdział.
http://nieobecne-jutro.blogspot.com/
Pozdrawiam!
I dotarłam do końca. Trochę żałuję, bo teraz trzeba czekać na kolejny rozdział :D.
OdpowiedzUsuńJeeeej, nareszcie wiemy czym są rodzice DeeDee. Dziwne, że nagle po tylu latach ojciec zdecydował się to powiedzieć córce.
DeeDee ty niegrzeczna dziewczyno, nie dość, że wymykasz się z domu, to jeszcze musiała coś zbić :D.
Całkiem niezły ten "zapychacz". Nie lubię Aloisy, jej sposób bycia jest trochę odpychający. Co nie zmienia faktu, że chyba bardziej widziałabym Setha z Aloisą niż z DeeDee. Seth jest trochę arogancki i Aloisa zdaje się do niego pasować.
Jestem ciekawa, co się wydarzy na tej imprezie :D.
Czekam na kolejny rozdział :D.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
To miał być zapychacz? Więcej takich zapychaczy i to zdecydowanie. W sumie to nawet od niego zacznę. Aloisa powinna nieco przystopować, rozumiem Seth jest przystojny, zabawny i tak dalej, no ale niedawno zerwała z jego kumplem Lukiem. To nie w porządku wobec niego by od razu rzucać się z pazurkami na jego przyjaciela. Czy dla niej ten związek nic nie znaczył? Po co z nim była? Czemu dawała mu nadzieje, skoro teraz bez krzty litości jest gotowa go zranic bardziej niż jest zraniony. No chyba, że to czysta desperacja i próba udowodnienia, że mimo rozstania, wcale nie zamierza wyjść na beksę i czuje się doskonale?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem za małym przystopowaniem... przynajmniej na razie.
Rodzice Dee De zachowują się co raz dziwniej. To znaczy, bardzo ciesze się, że ojciec Dee przełamał się i wyznał córce prawdę o tym kim jest, jednak co raz bardziej intryguje mnie ich postawa,. Na przykład z jednej strony pan Masen nie zna Setha, a jednak twierdzi, że Dee De powinna się go trzymać. Poza ty niespodziewany gość i nieoczekiwana kłótnia... wszystko to ma wpływ na życie rodzinne i najwyraźniej bohaterka co raz gorzej to znosi.
Cieszę się, że odważyła się wymknąć na imprezę (choć to było raczej do przewidzenia i raczej przesądzone po ostatnim rozdziale) i jestem naprawde ciekawa co z tego wyniknie...
Mam nadzieję, że spotkamy tam Charlesa i przybliżysz nam ciut ciut jego postać.
Życzę ci moorza weny i oczywiście pozdrawiam :*
Cześć!
OdpowiedzUsuńNa wstępnie pragnę przeprosić za moją nieobecność. Już mi się wszystko przestawia na styl oficjalny, wprost do szkoły :) Ale tak na serio, to wielkie przeprosiny za długą zwłokę. Ty u mnie zawsze na bieżąco, a ja u Ciebie raz na jakiś czas, wybacz, ale jeszcze są wakacje! :) No dobra co do opowiadania, to ten "zapychacz" wyszedł Ci całkiem nieźle. Seth jak to Seth swoje musiał wygadać. Najlepszy bohater ze wszystkich, wprost zakochałam się w nim :) Czekam na więcej, weny! Pozdrawiam!
Jestem :) Jak zwykle ze swoim poślizgiem, ale jestem :D
OdpowiedzUsuńAj nie wiem czemu, ale lubię gdy DeeDee wkurza się na Setha xd On, jak to on :P Ten ton jej ojca wcale mi się nie spodobał. Co to za... do gabinetu? xD Różne miałam skojarzenia xD Ajajaja! Szkoda mi trochę tej rodzinki... jak to możliwe, że w fures urodziła się dziewczyna, która może na nich polować? ;x
Trochę mnie drażni ten jego lekceważący ton ;-; W ogóle nie mogę pojąć, dlaczego nikt nie chce powiedzieć prawdy DeeDee. Agh! Jeszcze mnie natrętna mucha atakuje xD Zwariować można :p Jestem ciekawa tej imprezy, na której będzie Seth. Pewnie coś się stanie :d
Kurczę nie spodziewałam się, że impreza będzie w rozdziale V :d Bo wiesz, ja komentuje tak po kilka akapitów, czytam, komentuje, czytam i tak dalej xD Już taki mój plan działania :D
W każdym razie, gdzieś w głębi czułam, że nie będzie tak łatwo uciec z domu. Chociaż, wtedy gdy już się opuściła na wazę, pomyślałam, a jednak xD A później bum i waza trach xD
Ach Seth <3 Uwielbiam go :D Jest taki... no nie umiem tego nazwać xd na swój sposób niegrzeczny, co mi się bardzo podoba :d Choć z drugiej strony tak naprawdę niewiele o nim wiemy ;x Wydaje się też tajemniczy xd
No i końcem końców nie było imprezy w rozdziale V :D niestety :p
Czekam na następny :* Jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność :c Życzę dużo weny :*
Również przepraszam za mój komentarz nieco bez ładu i składu xd
Bardzo fajny rozdział :D Świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuń