poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział VIII

W poprzednim rozdziale...
Seth zaczyna wariować i nie chce puścić mnie na rozmowę z rodzicami. Niepotrzebnie, bo jedyne, czego chcą, to żebym do niego dołączyła – niektórzy mają takie szczęście, że ich „wrogowie” wykonują za nich robotę.  Charles nie tylko jest złodziejem – jest też jednym z najważniejszych gwardzistów na dworze Królowej Charlotte. Idę na spotkanie OPF-u, który okazuje się o wiele mniej profesjonalny, niż to sobie wyobrażałam. 
~*~
Kiedy weszliśmy do sali treningowej, poczułam nutkę satysfakcji. W końcu coś wyglądało tak, jak sobie to wyobrażałam. Na podłodze leżały materace jak z sali gimnastycznej, w kącie stał imitujący przeciwnika manekin rodem z filmów i stojak na parasole, w którym trzymano drewniane wersje różnych rodzajów broni. W ramach dekoracji na ścianie zawieszono mapę Los Angeles, na której naznaczono kilkanaście czerwonych punkcików. 
Seth wyjaśnił mi, że mają do dyspozycji cztery sale treningowe – dwie tam, jedną w nieużywanej hali magazynowej po drugiej stronie Santa Monica i jedną w jego własnym domu. Ta, do której zostaliśmy przydzieleni tamtego dnia była przeznaczona tylko do treningu fizycznego. 
— Wiesz, tak naprawdę niewielu potrzebuje czegoś innego. – Zaśmiał się.  – Większość od dawna nie miała złodziei w swojej rodzinie, więc ich, hmm, specjalne umiejętności polegają raczej na instynkcie, intuicji. Na przykład Luke potrafi wyczuwać ich na odległość, dzięki temu mniej więcej wiemy, gdzie zaatakować. 
Tuż za nami do środka wszedł chłopak i, nie przejmując się powitaniami, z błogim uśmiechem wyłożył się na jednym z materaców. Jego rude loki podskakiwały z każdym ruchem, co chyba sprawiało mu dużo satysfakcji. Im dłużej się mu przyglądałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że z tą ognistą fryzurą, dużą głową i wydłużonym, patykowatym ciałem, przypominał mi zapałkę. Płonącą zapałkę. 
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i już miałam się przedstawić, kiedy chłopak wypalił:
— Miło cię w końcu poznać, Bambi. Jestem Zack. 
Przez kilka sekund stałam po prostu z rozdziawioną buzią, nie mogąc uwierzyć, ta zaraza dotarła aż tam. Moją jedyną nadzieją było to, że Andy zwrócił się do mnie po imieniu. 
Za moimi plecami Seth z ledwością powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem. 
— Miło mi cię poznać. Nazywam się DeeDee Masen. 
— Widzisz, DeeDee, to jest właśnie mój drugi najlepszy przyjaciel. – Głos Setha był poważny i pełen politowania. – Uwielbia robić ludziom na złość, na przykład mówiąc do nich przezwiskami, których nie życzą sobie słyszeć. 
Zack prychnął lekceważąco. 
— A co niby daje mi to drugie miejsce?
— Według ostatnich statystyk masz na swoim koncie za mało oddanych mi przysług i za mało poznanych sekretów. Wybacz, kochany. Nasz drogi Lucas bije cię na głowę. Seth rozejrzał się zdezorientowany po sali. – Właśnie, gdzie on jest?
— Czeka aż wszyscy wejdziemy, że przypadkiem nie minąć się ze mną w drzwiach – powiedziała Aloisa, która właśnie weszła do środka w towarzystwie jakiejś dziewczyny. 
— To Caitlin – wyjaśnił Seth, tym razem nie przykładając większej uwagi do przedstawienia kolejnej członkini. 
Pomachałam jej i także się przedstawiłam. 
— Wiem, wiem. Czekaliśmy, aż Seth w końcu zepnie dupę i zamiast bawić się w podchody, po prostu przyprowadzi cie na spotkanie – powiedziała ze śmiechem, a ja pomyślałam, że chyba ją polubię. 
Tak jak zapowiedziała Aloisa, Luke wszedł ostatni i od razu zajął sobie miejsce pod ścianą. Nikt nie skomentował jego nadejścia i nikt się z nim nie przywitał. 
— Choćby nie wiem, co ci o mnie nagadał, pamiętaj, że jestem jego aniołem stróżem – szepnął mi do ucha Seth i pociągnął w miejsce, gdzie siedział jego przyjaciel. – Przez tą durną kontuzję nie mogę ćwiczyć, a to oznacza, że Ali pewnie wrobi mnie w uzupełnianie raportów – odezwał się już głośno typowym dla siebie beztroskim tonem. – Aloisa walczy najlepiej z nas, więc kieruje treningami. Jak chcesz też nie musisz dzisiaj ćwiczyć, w końcu pewnie nawet nie wiesz o co chodzi. Aloisa jest twarda, ale jakby co można z nią negocjować. 
Zack prychnął. 
— No, chyba tylko ty. 
— Dobra, zamknijcie się wszyscy! – warknęła główna zainteresowana, stając na środku i przy okazji kopiąc wciąż leżącego na podłodze Zacka. – Cat. Zack. Wy pierwsi. Będę was instruować. 
— Luke’a też nie weźmie – wyszeptał Seth. – Nawet ona nie lubi takich niezręcznych sytuacji.
Zastanowiłam się, czy po tym, co między nimi zaszło, nie mogli się jakoś powymieniać, przenieść do innych grup. Byłam tam zaledwie przez kilka minut i czułam, że wszyscy razem stanowili iście wybuchową mieszankę. Czy Andy uważał, że dzięki temu, że będą się nawzajem nakręcać, ich efektywność wzrośnie?
Caitlin i Zack stanęli naprzeciwko siebie i, mierząc się wzrokiem, szykowali się do ataku. Aloisa rzucała komentarze w stylu „unieruchom jej ręce” albo „pamiętaj, żeby nie dać się ustawić w takiej pozycji, żeby miał dostęp do twoich oczu”. 
— Kiedy trenowałam z Amber, tą dziewczyną, która była ze mną na dachu, uczyłam się rzeczy w stylu podnoszenia pędzli czy podpalania rzeczy na odległość – powiedziałam cicho, żeby nie rozpraszać innych. – Mówiła mi o iskrach, ale nigdy nie wspominała o żadnych talentach. 
— Być może dlatego, że sama uczyła jak stać się złodziejem, a nie jak z nimi walczyć. 
— Co to za różnica?
— Nasza moc nigdy się nie powiększy, więc nie możemy pozwalać sobie na marnowanie jej na mnóstwie drobnych i nikomu nie potrzebnych elementów. Lepiej ją skumulować w coś, co przyda się nam wszystkim. 
Seth zmarszczył usta. 
— Zakładam, że nie wiesz, co to Stulecie? 
Pokręciłam głową.
I pewnie nie znasz historii stworzenia złodziei?
Pokręciłam głową po raz kolejny.
— Świetnie. Pokażę ci coś. 
Zaprowadził mnie na strych, który był zaskakująco czysty i przestrzenny. Andrew trzymał tam wszystkie raporty, stare statystyki i prywatną bazę danych. Usiadłam na krześle przy biurku i napawałam się przytulną atmosferą, podczas gdy Seth szukał czegoś na półkach. 
— Nie opowiem ci teraz tej całej historii, bo wolałbym to zrobić w innych okolicznościach, ale za to pokażę ci coś innego. – Seth wręczył mi gruby segregator, na której widniał koślawy napis „Księga Osiągnięć”. – Wspominałem o tym na zebraniu. Tak naprawdę to lista wszystkich złodziei, którzy kiedykolwiek przewinęli się przez nasze tereny, ale moja nazwa o wiele bardziej mi się podoba. 
Otworzyłam pierwszą stronę i zobaczyłam odręczny  rysunek jakiegoś mężczyzny, a pod nim informacje takie jak data pierwszego spotkania czy obserwacje przydatne w pokonaniu go. 
— Mamy w grupie jednego artystę, który robi takie portreciki z pamięci – wyjaśnił. 
Powoli przeglądałam kolejne strony, zastanawiając się, skąd właściwie wzięła się nazwa. Po trzech postaciach pojawiło się pierwsze zdjęcie, które zostało przekreślone czerwonym flamastrem, a pod spodem pojawiła się data śmierci i kto tego dokonał. 
Już chyba rozumiałam. 
— O – ożywił się Seth, kiedy zobaczył rysunek wychudzonej kobiety o prostych jak drut włosach dwie strony dalej. – Pamiętam, jak ją zabiłem. Byłem na patrolu. Luke nie wyczuwał obecności żadnego z nich, ale i tak postanowiłam, że przejdę się wzdłuż ulicy i upewnię się, że wszystko jest okej. Podjechałem na desce do kilku najbliższych klubów. Większość bramkarzy mnie zna, więc bez problemów pozwolili mi sprawdzić kible, zaplecza i takie tam…
— Wiedzą o złodziejach?
— O, nie. Po prostu mają mnie za dziwaka. W każdym razie, już miałem wracać do domu, ale stwierdziłem, że pójdę jeszcze do miejsca, w którym pracowała znajoma ze szkoły. No wiesz, napiłbym się przy okazji czy coś. – Przejechał językiem po wardze. Jego twarz stężała, a miejsce podekscytowania zajęła odraza. 
— Dla nich najbezpieczniej jest przenieść się z ofiarą do Drugiego Świata, ale wtedy nie cała energia z ludzi przechodzi na nich, bo część przywłaszcza sobie ten świat. Coś jak… podatek. Dlatego właśnie złodzieje zwykle zostają na ziemi. Nie zapomnę jej spojrzenia. Pełnego obłędu i szaleństwa. W ramionach trzymała bezwładne ciało dziewczyny. Zobaczyła mnie, a jej żyły błysnęły neonową czerwienią. To był ten moment, w którym nawet nie zastanawiasz się co robisz. Bo ten blask, rozchodzący się po jej ciele, to było życie bezbronnej dziewczyny. Zaatakowałem, a pierwszą rzeczą, którą zrobiłem było wyrzucenie wisiorka, żeby mi nie zwiała. Nawet się jakoś specjalnie nie broniła. Znaczy, no wiesz, broniła się, ale nie tak dobrze, jak ci z Gwardii. Był wolniejsza, mniej precyzyjna. 
Westchnął i znowu się uśmiechnął. 
— Wydłubałem jej oczy, żeby już nigdy nikogo nie skrzywdziła, a potem zostawiłem ją, żeby zgniła w męczarniach. 
— A ta dziewczyna?
— Żyła, ale nie było z nią żadnego kontaktu. Zadzwoniłem po karetkę i nie wiem, co dalej się z nią stało. 
Wypuścił powietrze z ust i ku mojemu zaskoczeniu złapał mnie za rękę. A ja, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło, wcale jej nie cofnęłam. 
— Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Nie powinienem na ciebie krzyczeć, ale ja naprawdę… Nienawidzę ich, rozumiesz? Po prostu nienawidzę. 
Nagle nie potrafiłam się na niego wściec, mimo że jeszcze godzinę temu wspomnienie poprzedniego wieczora mnie rozdrażniło. Powinnam była powiedzieć mu, że dobrze, że jest mu przykro i że nigdy nie zrozumiem, jak mógł tak po prostu postawić krzyżyk na ludziach, których nawet nie znał. I być może to za sprawą właśnie opowiedzianej historii albo jego pełnego nadziei spojrzenia, ale do jasnej Anielki, żadne z tych słów nie chciały przejść mi przez gardło. 
— Jak myślisz, dlaczego właściwie Charles ze mną rozmawiał? Kwestię moich rodziców odstawmy na bok. Po prostu… Czemu?
Seth wzruszył ramionami. 
— Może po prostu jego szefowa potrzebuje nowych poddanych? Tak samo jak my potrzebujemy nowych członków. Nadchodzi Stulecie. 
— A ty znowu o tym Stuleciu! – jęknęłam, opadając na oparcie krzesła. – Co to w ogóle oznacza!
— Cierpliwości. – Poklepał mnie po policzku. – Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. 
— Dlaczego nie możesz po prostu mi powiedzieć?
— Wyjątkowe rzeczy wymagają wyjątkowych okoliczności. Nie chodzi o to, co zrobisz, ale jak to zrobisz. Chodzi o atmosferę tworzenia rzeczy… – Seth pomachał palcami w powietrzu, a jego oczy znów błyszczały. – Luke nie mówił ci, jak bardzo fascynuję się tym wszystkim?
Założyłam ręce na piersi. 
— Skąd w ogóle wiesz, że Luke ze mną rozmawiał?
Seth machnął lekceważąco wolną ręką.
— On zawsze o tym mówi. Wiesz to ten typ człowieka, który zawsze o wszystko się martwi. O mój Boże, globalne ocieplenie! Matko, dzisiaj przyszedł inny listonosz, myślisz, że staremu coś się stało? Kurczę, wiem, że ta laska właśnie ze mną zerwała, ale naprawdę się martwię, że wpakuje się w tarapaty! – Seth wygadywał te wszystkie bzdury wysokim tonem i trzepocząc rzęsami. Nie mogłam powstrzymać się przed ostentacyjnym wywróceniem oczami. 
— Powiedział mi, że będziesz coś ode mnie chciał. I że mam się na nic nie zgadzać.
Parsknął śmiechem. 
— Ta, niby taki z niego wrzód na dupie, ale zna mnie jak nikt inny… To prawda, choć jeszcze nie wykombinowałem, do czego takiego mogłabyś mi się przydać. A póki co – wyprostował się i rozplótł nasze dłonie, – musimy skupić się na tym, żebyś mogła własnoręcznie skreślić jakieś zdjęcie. Zanim oficjalnie dołączysz do naszej drużyny, musisz przejść kilka takich zajęć przygotowawczy, a potem… – Udał, że wymierza cios. – To już sama przyjemność. 
Nie chciałam mu mówić, jak bardzo się tego bałam.
~*~
Wchodząc do domu, usłyszałam dobiegające ze środka głosy i uśmiechnęłam się szeroko. Zdawałam sobie sprawę, że groziło nam niebezpieczeństwo, a nad rodzicami wisiała perspektywa nagłego wyjazdu, ale nie potrafiłam nie cieszyć się z takiego obrotu spraw, jeśli mogłam widywać ich częściej niż wtedy, gdy wszystko było w porządku. 
Kiedy weszłam na górę, żeby się przebrać, zauważyłam leżący na biurku telefon. Wypomniałam sobie własną głupotę – jak mogłam wyjść z domu, do dziwacznej organizacji, o której nigdy nie słyszałam bez jedynego środka komunikacji? Z przyzwyczajenia zerknęłam na ekran, choć nie spodziewałam się zobaczyć tam żadnych nowych wiadomości i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że przez cały dzień całkowicie olałam swoje przyjaciółki?
Nie dość, że nie dawałam znaku życia, to na dodatek nie dowiedziałam się, czy z nimi wszystko było w porządku. Jestem taką cholerną egoistką… Podświadomie chciałam się usprawiedliwiać ilością problemów i nowości, które ostatnio się wydarzyły, ale to było głupie i żałosne. Bez względu na wszystko, powinnam znaleźć czas, żeby odpisać chociażby na durnego SMS-a.
Z pamięci wykręciłam numer Claire. Odebrała po pierwszym sygnale.
— Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz!? Tylko mi, kurwa, nie mów, że odsypiałaś, bo nie wydaje mi się, żebyś balowała do rana! Czy ty wiesz, co ja przeżywałam!? Chryste! Najpierw Shelly, potem ty… Nigdy więcej! Następnym razem zostajecie w domu.
— Czekaj, co stało się z Rachel?
— Nie zmieniaj tematu – warknęła i mimo że jej nie widziałam, dokładnie wiedziałam, jak wtedy wyglądała. – Jestem w stanie ci wybaczyć pod warunkiem, że spotkałaś kogoś fajnego, żeby chodził z tobą na imprezy, kiedy ja już wykończę się psychicznie. 
— Właściwie to spotkałam aż trzech facetów, w tym kelnera z Sylwestra. Ale nie rób sobie nadziei, z żadnym nie jestem romantycznie związana.
— Nie dziwię się, skoro używasz takich słów jak „romantycznie związana”. – Prychnęła w słuchawkę, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. 
— Tak czy siak, strasznie cię przepraszam, ale, no, mam tu straszny młyn i w ogóle… Ale mów, co z Shelly.
— Nawet nie chcę myśleć, co to za młyn miałaś z tymi facetami. – Zachichotała. 
— Shelly!
— No dobra, dobra. Też kogoś poznała. Ale tak wiesz, poznała i zakochała się w jeden wieczór. Boże, szkoda, że nie odbierałaś, bo tak to przez cały dzień sama musiałam wysłuchiwać tych wszystkich rewelacji. 
— To chyba fajnie. 
— Jasne, że tak. Ale po dwóch godzinach wysłuchiwania, jaki ten koleś jest cudowny, mimo że spotkała go wczoraj, można mieć dosyć. Zresztą, sama się przekonasz, bo jutro jesz z nami lunch.
Nie musiała nawet dodawać, gdzie i kiedy, bo zawsze jadłyśmy w tym samym miejscu i o tej samej porze. 
Kiedy się rozłączyłam, postanowiłam nadrobić resztę towarzyskich zaległości i z laptopem pod pachą zeszłam na dół, gdzie siedzieli rodzice. Wymieniliśmy kilka zdań o tym, jak nam minął dzień, co robiliśmy – byli niezmiernie zadowolenie z mojej wizyty w OPF-ie – i z uśmiechem na twarzy zabrałam się z pisaniem wiadomości do Amber.
Nawet jeśli cieszyła się, że nie musiała dłużej mnie uczyć, pomyślałam, że chciałaby wiedzieć, jak to wszystko się potoczyło. W pewnym sensie była moją przyjaciółką. 
Mój telefon zabrzęczał cicho. Seth.
Znalazłem coś, co b. pomoże w przedstawieniu ci wiadomej historii. Przygotuj się na wstrząs.
Wyobraziłam sobie, jak Seth siedzi tuż obok mnie i opowiada to z taką ekscytacją, z jaką opowiadał mi historię z patrolu i nie mogłam powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Choć nie do końca zgadzałam się z jego przekonaniami, jego wiara i zapał były… ujmujące. 
Co to takiego?
Książeczka, którą mama czytała mi jako dziecko. Ale specjalnie dla ciebie poszerzę to o „dorosłe” szczegóły. 
Czekaj. Twoja mama czytała ci historyjki o złodziejach, gdy byłeś mały?
Taa… To taki rodzinny biznes. Do zob jutro. 
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To wiele tłumaczyło. 
— Można wiedzieć, skąd wziął się ten dobry humor? – spytał tata.
Podniosłam wzrok zmieszana, zapomniawszy, że nie byłam sama. Oboje z mamą przyglądali mi się uważnie, a na ich ustach błądziły delikatne uśmieszki.
— A, takie tam. Nic ważnego. – Odchrząknęłam, a oni wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. – Ej, to naprawdę nic ważnego. Lepiej wytłumaczcie mi jedną rzecz. To znaczy, nie chciałabym, żeby to zabrzmiało głupio, ale dlaczego tu jesteście?
— Dlaczego tu jesteśmy? – powtórzyła mama, rozbawiona. – To nasz dom. Chyba mamy prawy tutaj być?
— Tak, ale wcześniej jakoś nie przesiadywaliście w domu. Co się zmieniło? 
— Wcześniej mieliśmy nadzieję, że uda nam się uniknąć pewnych sytuacji. Teraz jednak to tylko kwestia czasu, zanim wszystko zacznie się sypać, więc postanowiliśmy cieszyć się chwilą. 
Mama uśmiechnęła się, tak jak gdyby wcale nie powiedziała niczego wielkiego i z przyjemnością usiadła głębiej w fotelu i przełączyła na serial, która nazwała swoim ulubionym (nie miałam pojęcia, kiedy miała czas na jego oglądanie). Tata w tym czasie przeglądał coś na swoim telefonie, ale zauważyłam, że co jakiś czas zerkał na swoją żonę. 
Marzyłam, żeby tak było zawsze. Zawsze w znaczeniu przeszłości i przyszłości. Żeby ta chwila rozciągnęła się na całe moje życie i wypełniła wszystkie te momenty, kiedy siedziałam sama w pokoju i zastanawiałam się, który morderca czy złodziej był tego wieczoru ważniejszy ode mnie. Żebym już nigdy nie musiała wchodzić do ich gabinetu i zastanawiać się nad naszą rodziną. 
Chciałam do końca życia móc czuć, że rzeczywiście nią byliśmy. 
~*~
Seth siedział przy biurku w swoim pokoju. Wokół panował półmrok, który męczył jego oczy, ale mimo to nie wstał, żeby zapalić główne światło. Nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca, zanim czegoś nie wymyśli. Czegokolwiek. Wystarczyłby nawet przebłysk pomysłu, aby jego frustracja nieco opadła. 
Ciężko się myśli na pusty żołądek, pomyślał, kiedy jego brzuch głośno dał o sobie znać. W powietrzu roznosił się cudowny zapach pieczonego kurczaka. W wyobraźni widział złocistą skórkę i soczyste białe mięso. Ale obietnica była obietnicą. 
Musiał najpierw coś wykombinować. 
Od dobrych dwóch godzin siedział nad swoim grubym zeszytem z notatkami, które mogły doprowadzić go do ojca. Czuł, że to ja mogę mu w tym pomóc, a tamtego wieczoru postanowił wymyślić jak. 
— Pomyślałam, że możesz być głodny. – Aloisa pojawiła się jakby znikąd, usiadła na biurku i postawiła przed Sethem talerz pełen jedzenia. 
— Wydaje mi się, że ostatnio wyjaśniliśmy sobie tę kwestię. 
— Którą? Z tego co kojarzę nie wspominałeś, że żywisz się energią słoneczną… 
Seth wywrócił oczami, ale nie odmówił sobie posiłku. 
— Kwestię ciebie i mnie – powiedział z pełnymi ustami. – Nie powinnaś w ogóle przychodzić do mojego domu. 
Aloisa zachichotała. To przykuło jego uwagę. Pomimo wszystkiego, co się wydarzyło w tym idiotycznym trójkącie, wciąż traktował ją jak swoją przyjaciółkę. Czasem prawie jej nienawidził i być może nie miał o niej zbyt pochlebnego zdania, ale nie życzył jej niczego złego. A Aloisa nigdy nie chichotała. Coś musiało się wydarzyć. 
— Szczerze mówiąc twoje stanowisko nie było do końca jasne w tej kwestii – stwierdziła. – Poza tym jestem najlepszą przyjaciółką twojej siostry i muszę być w twoim domu. I nie przyszłam tu po to, żeby cię uwodzić, choć to zdumiewająco łatwe, jak się okazuje. Chciałam ci pomóc w myśleniu. W końcu… potrzebujesz mnie. I Luke’a. I DeeDee. 
Seth przyjrzał jej się badawczo. To też było czymś nowym.
— O Jezu, już się tak nie gap. Gadałam z Luke’iem. Tylko się tym nie podniecaj – dorzuciła szybko, gdy zobaczyła jego minę. – Gadaliśmy o tobie. I że wariujesz, i że powinieneś sobie odpuścić. 
— I dlatego, że powinien sobie odpuścić, przychodzisz tu, żeby pomóc mi w nieodpuszczaniu?
Ali westchnęła ciężko. 
— Najwidoczniej. Nieważne. Jaki jest plan?
— Cóż… W sumie bardziej chodziło mi o to, żeby wykorzystać jej rodziców niż ją. 
Aloisa przeczesała włosy palcami. 
— No tak. Ale nie możesz tak po prostu wpaść z wizytą i spytać, gdzie w świecie złodziei jest kryjówka przestępców. Chociaż… Wysłali do nas swoją córkę, może chcą, żebyśmy wszystkich wybili?
Seth pokręcił głową. 
— Chcieli tylko, żeby nauczyła się bronić. Mają jakiś problem czy coś.
Aloisa rozprostowała nogi i bezceremonialnie sięgnęła po kawałek kurczaka.
— Tak sobie myślę… Z czym konkretnie związany jest ten problem?
— Ja pierniczę. Co mnie to niby obchodzi? 
Seth odepchnął się od biurka i kilka razy zakręcił się na obrotowym krześle. Ten pokój powoli zaczynał go przytłaczać. Spędzał tam zbyt wiele czasu. Za dużo myślał i planował, podczas gdy powinien działać.
— To dość ważne. Czy na przykład mają problem z Gwardią? Czy z czarną strefą złodziei?
— Wątpię, żeby to dotyczyło Gwardii. DeeDee mówiła, że przyszedł do nich jakiś „mroczny facet” – zakreślił cudzysłów w powietrzu – i to zdecydowanie nie był Charles ani nikt z Gwardii. Zresztą, sam widziałem jak kazali jej z nim pogadać. Wydawali się być zaprzyjaźnieni. 
Aloisa wydawała się być zaskoczona. Wymamrotała coś z mocnym kanadyjskim akcentem, ale Seth nie dosłyszał co to takiego. Pomyślał, że pewnie miała już gotową teorię, która nagle legła w gruzach. W końcu Ali odrzuciła włosy do tyłu i wyprostowała się. 
— To dziwne, że Charlotte jeszcze się  ich nie czepiła – powiedziała na głos. – Ale niech będzie, załóżmy na razie, że nie o to chodzi…
— Dlaczego dziwne?
Wzruszyła ramionami. 
— Tak jakoś. Po prostu… to dziwne. A czarna strefa? Myślisz, że zatarli z jakimiś przestępcami?
— To byłoby dobre dla naszej sprawy. Ale wątpię. Są raczej z tych, którzy całkiem zostawili życie złodziei i zaczęli żyć jak ludzie. – Wzruszył ramionami. 
Na czole Aloisy pojawiła się zmarszczka, która świadczyła o tym, że intensywnie się nad czymś zastanawiała. Mało tego. Miała jakiś pomysł. 
— Została jeszcze jedna opcja i w takim wypadku zapewniam cię, że czarna strefa nie będzie dla nich żadnym zgorszeniem. Mało tego, wielcy państwo prawnicy będą ich błagać o azyl. – Westchnęła. – Ale to tak mało prawdopodobne… Ojciec mówił, że to tylko legendy, ale to wszystko miałoby sens…
— Co do cholery…?
— Ojciec mówił mi, że największym zagrożeniem dla złodziei są Duchy Sensum Orbis, ale od tak dawna nikt nic o nich nie słyszał, że coraz więcej osób przestaje wierzyć w ich istnienie. Ponoć są bardzo potężni, ale teoretycznie nie mogą się zbliżyć do ludzi. Masenowie mogą dmuchać na zimne i dlatego zapoznali DeeDee z Charlesem i z nami… 
— Z Charlesem? A niby po co?
— To pupilek Charlotte. A ona nienawidzi Duchów. Jedynym ratunkiem dla nich jest czarna strefa. Ci przestępcy są o wiele lepsi w ukrywaniu się. Jeśli Masenowie uciekną, żeby ich znaleźć…
— To my będziemy mogli pójść za nimi i wykonać zadanie – dokończył Seth. – Teraz trzeba ich tylko skłonić, żeby wyjechali. 
Aloisa kiwnęła głową, a po chwili uśmiechnęła się chytrze. 
— Wydaje mi się, że mam plan. 




Witajcie :) Rozdział nawet mi się podoba, wydaję mi się, że w większości to coś nowego, choć nie pamiętam zbyt dobrze. Na początku wyszedł trochę za krótki, więc znowu dopisałam scenę Setha z Aloisą. Myślałam, żeby zrobić to typowo z jego perspektywy, ale nie wyszło to zbyt dobrze – Seth jest zbyt roztrzepany, żeby przedstawiać jego myśli – więc to DeeDee wszystko opisuje. 

To tyle ode mnie. Do następnego :*

6 komentarzy:

  1. No proszę proszę! Seth to jednak jest niedobry :D Kurczę, widać, słychać i czuć, że DeeDee potrzebuje informacji i że chce wszystko poskładać w całość, jakoś uporządkować w swojej głowie, a tu ci przyjdzie taki Seth, który stwierdzi, że to nie ten moment na takie wyznania i że to potrzebuje odpowiedniej atmosfery. Jaka dla niego jest odpowiednia atmosfera na opowiadanie o ataku fures? No nie mówicie mi, że kawa, babeczki i kojąca muzyka xd
    Te przyjaciółki Bambi, wydają mi się takie ciut fałszywe i obojętne na wszystko. Nie wiem czemu, ale mam o nich takie zdanie. A no i wydaje mi się to nieco podejrzane, że jedna z nich zakochała się w facecie którego zna raptem 24 godziny, a może nawet i nie. Coś czuje, że może być zagrożeniem dla dziewczyn. No i jestem ciekawa przyszłego dnia, kiedy to Seth obwieści coś DeeDee.
    Poza tym te plany odszukania ojca są nieco przerażające. Czy ja dobrze wywnioskowała, iż jest on fures i gdzieś go zamknęli? Jeśli źle, to jestem baran ;-; Trochę mi się to wydaje dziwne, bo gdyby był fures, a jego synem byłby Seth, to po jaką cholerę Seth miałby go szukać? Chyba, żeby go zabić... No! A jeśli był on z OPF i porwali go fures, a Seth pragnął go uratować, to rozumiałabym cały ten plan działania ;D
    W każdym razie, ten mini romansik z Ali wcale mi się nie podoba :/ Niby jest kumplem Luke'a, a jednak potrafił się (całować?) z Ali. Nie w porządku to :c
    Życzę dużo weny :* Pozdrawiam gorąco i też życzę udanych ferii :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Wybacz za opóźnienie, ale nie mam nawet kiedy nadrobić zaległości. Tak bardzo nie mam na nic czasu, że nie wiem za co się wziąć najpierw. Z blogami lecę za to po kolei i gdy znajdę czas, to czytam następnego. Uf, w końcu dotarłam do Ciebie i mnie również rozdział się podobał, ale to lecę z komentowaniem chronologicznie, abym się nie pogubiła.
    Trening dla DeeDee nie był jakiś męczący, bo właściwie jeszcze nic nie robiła, ale to zrozumiałe. Bambi musiała najpierw z całym mechanizmem ich kształcenia się zapoznać, porozmawiać ze Seth’em, który jakoś specjalnie rozmowny nie jest i mówi dużo, ale nie o tym, co Mason chce wiedzieć. Ma ciągle jakieś sekreciki i niedomówienia, jakby nie mógł wyłożyć wszystkiego na stół. Ja rozumiem Bambi, też na jej miejscu chciałabym wiedzieć, co jest grane. Wszystko się dzieje wokół niej, a ona musi na to bezradnie patrzeć, nic nie rozumiejąc.
    Korzysta z wspólnych chwil z rodzicami tyle, ile może. Gdybym dostała wiadomość, że mogę wrócić do domu, a moich rodziców może nie być… Pewnie byłabym przerażona, więc jestem zdania, że Bambi dobrze to wszystko znosi. Nic dziwnego, że zapomniała o bożym świecie, a nawet przyjaciółkach. Tamte sprawy są takie ludzkie, a ona musiała zmierzyć się z czymś z nie tej ziemi. Poznawała mnóstwo różnych, nowych rzeczy. Zakochanie się jej przyjaciółki bardzo mi śmierdzi, cholernie bardzo.
    Seth! Co ty knujesz? Nie rozumiem, po co chce znaleźć ojca, ale bardzo nie podoba mi się to, że chce do tego wykorzystać DeeDee.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę mnóstwa weny.
    Pozdrawiam, CM Pattzy!

    http://niewinne-grzechy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę cię jedynie bardzo przeprosić, bo po prostu nie zauważyłam rozdziału u ciebie. Musiał mi gdzieś umknąć, bo ostatnio rzadko jestem na bloggerze więc jak już zajrzę, to nowości jest sporo. A tutaj dopiero dziś, jak weszłam zostawić notkę o nowości u siebie, to zobaczyłam, że miesiąc temu dodany. Więc masz pełne prawo mnie zlinczować i wygnać :(
    Ale, zanim mnie wygonisz, to pozachwycam się Sethem! Ja ci już chyba mówiłam, że on cudowny jest. Ale dzisiaj nie o jego cudowności, tylko bardziej o charakterze. Bo on mi się wydaje być naprawdę przejęty tym, co robi. I nie traktuje tego tylko, jak pracy, czy obowiązku. On się naprawdę tym jara! Choć jak opowiadał DeeDee jak to wydłubał oczy tej kobiecie to pomimo że wiem, że była potworem i że słusznie nie miał dla niej litości, to zrobiło mi się jakoś tak dziwnie, żeby nie powiedzieć, że mnie zniesmaczył. Ale wiadomo, taka praca. I w ogóle on się wydaje taki trochę dzieciak jeszcze. Mianowicie, chodzi mi o to, że tak się tym wszystkim zachwyca. I to, z jakim entuzjazmem pisał do DeeDee, że jej ta bajkę przeczyta. Po prostu jak dzieciak, no! :D I chyba to też sprawia, że go tak lubię, bo on jest taki pozytywnie pokręcony!
    I teraz jak Clarie mówiła o tym, jak to Rachel spotkała miłość swojego życia na imprezie, to tak się zaczęłam zastanawiać, czy jak ta jej miłość wytrzeźwieje, to nadal będzie j pamiętać xD Ale serio, nie dziwię się, że Clar tak się zdenerwowała. Chyba też wyszłabym z siebie, jakby mi kumpela na imprezie zginęła i się nie odzywała.
    A i jeszcze rodzice DeeDee. Jakoś tak wyobraziłam sobie jej mamę, oglądającą w telewizji jakiś serial i nie pasuje mi to do niej. Zawsze mi się wydawała taka wyniosła, zbyt poważna, żeby zajmować się czymś tak przyziemnym. Choć ja też rzeczywiście po raz pierwszy wyobraziłam ich sobie jako taką normalną rodzinę.
    Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz tą zwłokę.
    Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, ale będzie dzisiaj krótko. Nadrobiłam poprzednie rozdziały i będę teraz na bieżąco. Muszę zaraz wyjść, więc obiecuję, że następnym razem rozpiszę się bardziej!
    Pozdrawiam,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie jestem i ja! ;)
    Widzę, że ksywka 'Bambi' na stałe przylgnęła już do DeeDee:D Ale jest ładna, taka słodka, więc moim zdaniem nie ma o co się rzucać xD
    W sumie nie wiem od czego zacząć, więc może zacznę od tego, że coraz bardziej podoba mi się postać Setha. A dokładniej to jego teksty. Czytając o tych żartach i sposobie rozmawiania z innymi ludźmi, mam wrażenie, że jego nie można traktować na poważnie. Wygląda mi na takiego luzaka, którego mało co tak naprawdę interesuje. Nie wiem czemu mam o nim takie zdanie, ale od jakiegoś czasu się ono utrzymuje. Zobaczymy, co przyniosą następne rozdziały;D Natomiast bardzo działa mi na nerwy ta cała Aloisa. OOna doskonale wie jak Luke po niej cierpi i w ogóle ją to nie obchodzi. I jeszcze przychodzi do Setha, jakby nigdy nic. Naprawdę nie ma żadnych wyrzutów sumienia? Działa mi na nerwy, ale dobrze, że jest taka postać. Dzięki temu jest ciekawiej;D
    Zastanawiam się jak to wszystko będzie wyglądało. No bo DeeDee została przyjęta do grupy, ćwiczy z nimi, uczy się, a potem wraca do domu, do rodziców i... Mieszają się tu dwie kompletnie inne struktury, jedni walczą z innymi, a DeeDee stoi pomiędzy. I nie mam pojęcia, co może z tego wyniknąć;D Ale jestem tego bardzo ciekawa;)
    A w ogóle to wreszcie wyszło szydło z worka! No i proszę, Seth pokazał o co naprawdę mu chodziło...

    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń